Kilka luźnych myśli o karnawale

karnawal_w_polscePowoli wchodzimy w okres Wielkiego Postu, przez piękną adorację Pana Jezusa, ale wiemy, że wielu będzie żegnać karnawał jeszcze w wczesnorannych godzinach Środy Popielcowej. Takie jest to nasze ludzkie życie. Ale co to właściwie jest ten karnawał? Jedni wywodzą to słowo od porzucenia mięsa (carne – mięso), aby zacząć pościć. To tak jakbyśmy cały Wielki Post mieli jeść placki ziemniaczane, popijając kefirkiem. Tak po cichu myślę (bez szukania wnikliwych potwierdzeń), że karnawał wywodzi się od słów carne vale czyli, że ciało (carne) też coś znaczy (vale). Bo częściej słyszymy, że dusza (anima) jest najważniejsza, bo jest nieśmiertelna, a ciało (carne) niszczeje, starzeje się, itd. Ciało jest jednak też ważne (vale). Jest mieszkaniem duszy. Mówi się, że w zdrowym ciele zdrowy duch. Więc karnawał jest jakby ostatnim krzykiem, że nie tylko dusza, ale i ciało (carne) jest ważne (carne vale). Ciału też się coś należy; piękny strój, dobre jedzenie, stosowna pielęgnacja, ruch, taniec. Owszem, powiemy, cóż to za ważność, gdy czasami ciało boli, cierpi, do tego stopnia, że człowiek nie potrafi nad nim zapanować, jak ciało człowieka sparaliżowanego. Dziewczyny z sambodromu w Rio de Janeiro, kręcące zgrabnymi tyłkami, nie sprawiają wrażenia sparaliżowanych. Pokazują, że ciało kobiece (carne) znaczy bardzo wiele i potrafi wiele. Choć niektóre z nich być może też dojdą kiedyś do takiego stanu, że trzeba będzie wymieniać biodrowe protezy. Karnawał wydaje się być dla ciała, któremu też coś się należy. Choć dusza znaczy więcej. Może właśnie dlatego na okładce aktualnego Gościa Niedzielnego widnieje hasło: Ratuj duszę swoją czyli jak uratować nieśmiertelną duszę od zguby wiecznej? Anima (dusza człowieka), więcej znaczy, niż jego wyniszczające się ciało. Bo dusza ludzka jest nieśmiertelna. To takie piękne: człowiek jest duchem wcielonym, jest ciałem uduchowionym.

W niektórych rejonach naszej diecezji karnawał jest kojarzony z tzw. grzebaniem basa. Wiara zawsze ociera się o zabobon. Niezauważalnie, bo na ten temat rozpisują się gazety, włącznie z katolickimi. Tymczasem jest to krasy zabobon, w dodatku wykorzystujący prawdziwe kapłańskie stuły, lektorskie alby, kapłańskie birety, często również pożyczone kapłańskie ornaty. A wszystko po to, by godnie pogrzebać w prawdziwej trumnie… basa. Tradycja ta jest aż tak rozpowszechniona (w pewnych rejonach), że doprowadziła do uśpienia naczelnych stróżów kultu chrześcijańskiego. Nie sposób rozumieć do końca intencji tych, którzy niosą w prawdziwej trumnie instrument (basa!), w dodatku w asyście sfingowanej kościelnej celebry. Carne-vale – ciało dużo znaczy, ale do jasnej… czy rzeczywiście aż tak wiele znaczy pokrzywiona… trąba. Głupota jest największym wrogiem żywej wiary. Bawiąc się, tańcząc na karnawałowych zabawach, pamiętajmy, że carne vale, ale anima (dusza) znaczy jeszcze więcej.

[prob.]




Jeszcze raz, nie ostatni, na ten sam temat…

MałżeństwoW minionym tygodniu znowu więcej mówiliśmy na temat osób żyjących razem, bez ślubu, czasami nawet cywilnego. Temu poświęciliśmy modlitwy na Czuwaniu Rodzin, w tej intencji modliło się Bractwo Różańcowe. Próbujemy w ten sposób wesprzeć, zwłaszcza tych, którzy myślą o zawarciu sakramentu małżeństwa, ale już od wielu lat tę decyzję odkładają. Rodzą się dzieci, mija kolejny rok, w środku pozostaje jakiś niepokój sumienia, nie można przystępować do Komunii świętej. W czasie chrztu dziecka (czasami już kolejnego) wyrzekają się grzechu, w którym nadal trwają. Pojawiają się komplikacje, które chciałoby się już uznać za jakąś normalność, bo przecież wielu jest w takie sytuacji, i jakoś żyją, kochają się. Jakby nic złego się nie działo. Bo jeszcze nie ma pieniędzy na wyprawienie wesela. A jednak!

Tak sobie myślę, przecież dzisiaj każda dziewczyna, gdyby chciała zostać zakonnicą, mogłaby sobie uszyć stosowny habit, paradować, i mówić naokoło, że jest szczęśliwą zakonnicą. Jednak musi przejść odpowiednią drogę przygotowania, formacji, musi przyjąć śluby zakonne. Bo to ważna decyzja, wybór między nią a Bogiem. Również chłopak, zamiast przygotowywać się wiele lat do święceń, mógłby sobie w Częstochowie kupić nową sutannę (tam jest kilka sklepów z sutannami), i mówić: kocham Pana Jezusa i to wystarczy. Tylko pozwólcie mi odprawiać Msze święte, głosić słowo Boże, spowiadać. Wiemy, że taka droga jest niemożliwa. Trzeba się przygotować, pod każdym względem, trzeba otrzymać świecenia z rąk księdza biskupa. Trzeba otrzymać łaskę konsekracji, a w tym tzw. łaskę stanu, którą dają święcenia kapłańskie. Czasami jeszcze i to nie wystarcza!

Podobnie jest z małżeństwem, sakramentalnym. To za mało powiedzieć, że już nam się urodziło dziecko, to za mało nawet mówić, że się kochamy. To jeszcze za mało. Rodziny cieszą się, że mają księdza w rodzie, czy siostrę zakonną. Tak samo cieszą się, że z ich rodziny wyszedł zakonnik, zakonnica, kapłan. I cieszą się również, że z tej rodziny wyszło to piękne małżeństwo. Mają takie fajne dzieci, co niedzielę idą razem do kościoła, do Komunii świętej. Wszyscy patrzą na nich z jakąś ludzką i chrześcijańską dumą, szczycą się nimi. To taka fajna rodzina, takie zgodne małżeństwo. Nawet jeśli tu i tam zdarzają się małe potknięcia. Oni mają pełną łaskę stanu; Bóg, przez znak sakramentu, otworzył przed nimi całe magazyny łaski, jakiej potrzebują dzisiaj małżonkowie, dla siebie, i dla swoich dzieci, dla których stali się rodzicami. Cóż powiedzieć: Kochani, nie odwlekajcie sakramentu małżeństwa, nie mówcie, że nie macie pieniędzy na huczne wesele. Inwestujcie w swoją rodzinę, która już rośnie, której potrzeba jeszcze tylko jednego, by Bóg był świadkiem i pieczęcią waszej miłości. Jesteśmy z wami, modlimy się za was, kochamy was. Nie odwlekajcie tej ważnej decyzji.

[prob.]




Czuwanie Rodzin ? szansa dla Rodziny

czuwanie_rozaniecCałkiem niedawno oczy całego Kościoła kierowały się na świętą Rodzinę z Nazaretu, na Jej misję i posłannictwo. Jednocześnie skupialiśmy się na naszych rodzinach. Dziękowaliśmy za piękne i radosne Bożą radością rodziny, prosiliśmy za rodziny rozbite i dotknięte różnymi problemami. Przed nami kolejna okazja do spojrzenia i modlitwy w intencji rodzin. We wtorek odbędzie się pierwsze w tym roku Czuwanie Rodzin. Jest to niezwykła okazja dla naszego Kościoła lokalnego, aby modlić się za rodziny. Jest to czuwanie dla wszystkich. Ostatecznie można modlić się o świętość rodzin niekoniecznie żyjąc w rodzinie. Każdy moment czuwania ma zasadnicze znaczenie. Msza, adoracja i różaniec powinny być zasadniczym centrum życia każdego ochrzczonego, a jeszcze bardziej centrum życia rodzinnego.

Msza święta, jak powiedział Sobór Watykański II, stanowi źródło i szczyt życia chrześcijańskiego. Eucharystia nazywana jest także Ucztą Miłości oraz Komunią. Te dwa określenia wspaniale oddają naturę tego, co Msza daje rodzinie. W każdej rodzinie powinna panować miłość. Źródłem wszelkiej miłości jest sam Bóg. Bo on jest Miłością. Eucharystia, zwłaszcza ta przeżywana wspólnie z całą rodziną jest źródłem tej Bożej miłości, a jednocześnie umocnieniem miłości małżonków wobec siebie i wobec dzieci. Eucharystia jako Komunia przywodzi na myśl wspólnotę rodzinną która gromadzi się, aby stawać się cząstką miłości w całej wspólnocie parafialnej i wspólnocie Kościoła powszechnego.

Adoracja stanowi przedłużenie Uczty Eucharystycznej. Można powiedzieć, że Msza jest wejściem do zdroju Bożej miłości, a adoracja stanowi ciągłe zanurzanie się w niej. Podobnie jak życie Świętej Rodziny z Nazaretu koncertowało się na osobie Jezusa, tak i nasze rodziny powinny koncentrować swoją miłość wokół Jezusa. Kiedyś jeden z księży opowiadał o pewnym mężczyźnie, który po każdej Mszy klęczał długo bezpośrednio przed tabernakulum. W końcu ów ksiądz nie wytrzymał i zapytał tego mężczyznę, dlaczego tak robi. Odpowiedź była bardzo prosta: ładuję akumulatory mojej duszy. W każdej rodzinie są sytuacje, kiedy akumulatory miłości zdają się być na wyczerpaniu. Gdzie je naładować, jeśli nie przed Najświętszym Sakramentem.

I Różaniec. Do kogo się uciekać, jeśli nie do Matki Słowa Bożego. Tajemnice Różańca wskazują drogę rozwoju rodziny, wzywają ją do świętości, pokazują jak żyć w zgodzie z Bogiem i w końcu ją umacniają. Nie bójmy się szturmować nieba o miłość i świętość rodzin. Nie bójmy się dziękować Bogu za nasze rodziny. Nie bójmy się zaufać Bogu. Przychodźmy w tym nowym roku całymi rodzinami na Czuwanie Rodzin.

ks. Michał




Kim jest chrzestny?

zaprowadzenie_chrzescijanstwa_Jan_MatejkoZ radością weszliśmy w rok niezwykłego jubileuszu. 1050 lat temu książę Mieszko I przyjął chrzest, a wraz z nim cała Polska. Wiadomą sprawą jest, że nie przeszło to tak gładko, jak się to mówi: Polska przyjęła chrzest. Koniec. Kropka. Z pewnością niektórzy ludzie starali się praktykować dalej pogańskie zwyczaje, które były głęboko zakorzenione w ich życiu. Ale sama łaska chrztu dała o sobie znać bardzo mocno i teraz, po 1050 latach, większość z ludzi mieszkających w Polsce jest ochrzczona.

O chrzcie słyszymy relatywnie często. O implikacjach wynikających z faktu chrztu także. Rzadziej natomiast słyszymy o chrzestnych. W zasadzie wiemy o nich tyle, że są. Ale do momentu, kiedy ktoś nas nie poprosi o pełnienie tej, swoją drogą bardzo zaszczytnej funkcji, nie zdajemy sobie sprawy o wadze i randze tej posługi ? bo koniec końców to jest posługa wobec nowonarodzonego dzieciątka i wobec jego rodziców.

Instytucja rodziców chrzestnych nie ma zbyt wygórowanej historii. Rozpoczyna się w okresie średniowiecza. Był to czas wspaniałych budowli, cudów architektury, ale, niestety poziom medycyny tamtych czasów był na stosunkowo niskim poziomie. Wśród noworodków panowała duża umieralność. Z drugiej strony był to czas głębokiej wiary w zbawczą moc chrztu świętego. Aby nowonarodzone dzieci nie umarły bez sakramentu, ludzie bardzo dbali o to, aby jak najszybciej zanieść je do chrztu. Krótko po porodzie mama nie mogła jeszcze się podnieść, ojciec nie mógł sobie pozwolić na odejście od swoich obowiązków, wobec czego najbliżsi sąsiedzi brali dziecko i szli do chrztu. Z czasem, kiedy medycyna się rozwinęła i umieralność wśród noworodków spadła, nie było potrzeby aby tak szybko chrzcić. Duch Święty jednak zadziałał w Kościele i polecił zostawić instytucję chrzestnych, aby stali się pomocą i wsparciem dla rodziców przy katolickim wychowaniu dzieci.

Chrzestny ma stać się dla dziecka świadkiem wiary, pomocą w odkrywaniu wielkiej miłości Boga do człowieka. Dlatego Kościół stawia konkretny warunek wobec kandydatów do bycia chrzestnymi. Muszą oni mieć usystematyzowaną sytuację moralną. Co to oznacza w praktyce? Nie może zostać chrzestnym osoba, która żyje w związku niesakramentalnym. Z woli ścisłości: związek niesakramentalny to życie w konkubinacie i życie w związku cywilnym. Wymagane jest też bierzmowanie.

Niestety ostatnimi czasy zdarza się, że jest problem. Zaczynamy traktować godność chrzestnych jako wszechobecne prawo ? rościmy sobie pretensję do tego, aby być chrzestnym. Bez względu na wszystko. A jest to łaska. Nie jest też prawdą, co często się słyszy, że ksiądz nie chce ochrzcić dziecka, bo kandydat nie może być chrzestnym. Że będą problemy. Że ksiądz się czepia. Czy respektowanie prawa jest czepianiem się i robieniem problemów? Jeśli ktoś podejmuje decyzję o życiu niesakramentalnym, to niech też ma odwagę przyjąć konsekwencje swoich decyzji.

Jednocześnie warto też modlić się za tych ludzi, którzy mimo barku przeszkód żyją bez sakramentu małżeństwa, aby odnowili w sobie łaskę chrztu świętego. Bóg nie robi problemów. To człowiek sprawia problemy Bogu. Ale On się nie obraża i czeka na nas.

Ks. Michał – wikary




I rozważał sam w sobie: Co tu począć?

kalendarz_planowanieSą dwie rzeczy, które na początku każdego roku zajmują nasze umysły. Pierwsza to ubezpieczenia (domu, zdrowia, i wiele innych). Druga zwykle dotyczy planów na nowy rok. Jest w tym jakaś słuszna logika, bo brak ubezpieczenia wiąże się z wielkim ryzykiem. Poza tym daje poczucie bezpieczeństwa, nawet jeśli wiele kosztuje. Oczywiście mamy na myśli ubezpieczenia materialne. A czy można jakoś ubezpieczyć własną duszę, w dodatku na cały rok? Trudne pytanie, warte zastanowienia. Czy wystarczy powiedzieć: Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego… orzeźwia moją duszę. Czyli zawierzenie życia Panu Bogu. Można też zawiesić na szyi szkaplerz i codziennie odmawiać Pod Twoją obronę, można, tak po prostu, zaczynać każdy dzień i kończyć, modlitwą. Ileż jeszcze jest sposobów na ubezpieczenie swojego życia u Tego najpewniejszego ubezpieczyciela, którym jest Pan Bóg. On nie tylko ubezpiecza, ale i zbawia ode złego. Ukochanie eucharystii, komunii świętej… spowiedzi. Dziecko najbezpieczniej czuje się w ramionach Ojca.

Dopiero w takiej sytuacji możemy podjąć ryzyko planowania. Ubezpieczyliśmy własną duszę (życie), ale także dom, kościół (a właściwie kościoły i inne obiekty kościelne), więc teraz, nieśmiało, możemy zacząć planować. Zapewne mamy już plany dotyczące naszych domów, ogródków, rozwoju naszych dzieci, pomnażania interesów. Sprawy kościelne, te duchowe, wytyczą nam niedziele i święta, kalendarz uroczystości, comiesięczne Czuwanie Rodzin, ale też przygotowania do Światowych Dni Młodzieży oraz owocne przeżywanie Roku Miłosierdzia. Plany ambitne, bo dotyczą życia w Kościele Świętym i naszego zbawienia. W wymiarze materialnym chcielibyśmy kontynuować prace w naszym kościele parafialnym, w drugiej jego części. W minionym roku została wykonana kosztowna renowacja ambony oraz jednego z trzech obrazów. Także odwodnienie kościoła od strony zachodniej (trzeba jeszcze wykonać odwodnienie całego kościoła). Mamy już plany i kosztorys dotyczący skutecznej wentylacji naszej świątyni, o czym marzymy już od dawna. Daj Boże, że uda nam się to zadanie zrealizować. Ołtarze: główny i boczne, zostały już odrestaurowane, pozostały jeszcze organy. Wielka, ważna inwestycja. Nasze organy są bardzo cenne i piękne …i mocno sfatygowane, m.in. przez korniki (bynajmniej nie z zamiłowania do muzyki). Właściwie nie wiem, jak to w tej chwili nazwać: plany czy marzenia. Jedno i drugie. Patrząc w nieodległą przeszłość możemy powiedzieć, że dobry Bóg pomógł nam skutecznie realizować i jedno i drugie. Nie ma co planować jeśli brakuje marzeń. Nie ma o czym marzyć jeśli marzenia nie mają pochodzenia w Bożych natchnieniach.

[prob.].




Rodzina w opałach?

rodzina_z_nazaretuJakiś rok temu do moich rąk trafiło nagranie z wykładu księdza naszej diecezji o wymownym i prowokującym tytule Rodzina w opałach. Do treści prezentowanych na tym krążku odsyłam, gdyż są one niesamowicie istotne i ważne. Ja natomiast chciałbym dodać znak zapytania po tym tytule. Czy rodziny rzeczywiście są w opałach?

Bóg stwarzając człowieka dał mu, obok wielkich darów, zdolność prokreacji i posiadania potomstwa. Ale Bóg wiedział co robi. Wezwał człowieka, mężczyznę i kobietę, do tego, aby wspólnymi siłami dbali o swoje dzieci, o ich wychowanie, o ich relację z Nim samym. Rodzina jest więc głęboko zakorzenionym w Bogu elementem Jego historiozbawczego planu. Mówiąc wprost: gdyby Bóg nie chciał, aby człowiek wychowywał się w rodzinie, zorganizowałby cały świat inaczej.

W całej historii świata mamy przykłady pięknych rodzin, w których wychowanie do życia w społeczeństwie przeplata się z wychowaniem do życia z Bogiem. Wielką pomocą w tym trudzie tworzenia rodziny (nikt nie mówi, że to łatwe) jest sakrament małżeństwa. Jeśli ktoś twierdzi, że ten sakrament działa tylko pomiędzy małżonkami, powinien zastanowić się raz jeszcze nad swoim rozumowaniem sakramentów.

Przez sakramentalny znak małżeństwa Pan Bóg wspomaga małżonków w ich wzajemnej miłości, wspomaga rodziców w trudzie wychowania dzieci, wspomaga dzieci w przestrzeganiu czwartego przykazania Bożego. Bóg nigdy nie zostawia swoich dzieci samym sobie. Pomaga. Zawsze. Ale tylko wtedy, kiedy się o to prosi.

W czasie mojej praktyki diakońskiej poznałem niesamowitą formę duchowości rodzinnej. Oazę domowego Kościoła. Sługa Boży, ks. Franciszek Blachnicki wiedział bardzo dobrze, że właściwa postawa miłości wobec Boga rozpoczyna się właśnie w rodzinie. Dlatego zorganizował tę właśnie formę duchowości rodzinnej, aby poprzez wspólną modlitwę, rozmowy ze sobą, umacniać się wzajemnie.

Wiadoma sprawa, że aby rodzina była Bogiem silna, nie musi należeć do Oazy Rodzin. Każdy ruch, który działa w Kościele ma pomagać, jest jedynie środkiem.

A zatem: czy rodzina jest w opałach? Czy pojawia się kryzys rodziny? Nie. Nie może być kryzysu czegoś, w czym jest Bóg. Może się natomiast pojawić podważanie wartości rodziny. Często próbuje się nam wmówić, że rodzina jest czymś co może być, ale w sumie nie musi. Różne środowiska starają się pokazać, że tradycyjny model rodziny to przeżytek, coś, co trzeba zmienić. Ale tu pojawia się pytanie: skoro przez ostatnie tysiąclecia taki model był dobry, do dlaczego teraz nagle przestaje być dobry? Czy może nie jest tak, że zły duch, ojciec kłamstwa, próbuje skłonić nasze serca ku złu?

Na szczęście w naszych realiach takie patrzenie nie jest aż tak upowszechnione. Nie możemy jednak spoczywać na laurach. Modlitwa w rodzinach i za rodziny jest naszym świętym obowiązkiem, bez względu na to czy żyjemy w rodzinie czy samotnie. Dobrą sposobnością są do tego nasze Czuwania Rodzin, w czasie których właśnie o to prosimy Boga.

Dzisiaj, w Niedzielę Świętej Rodziny, niech nasze oczy będą skierowane na Rodzinę z Nazaretu, która jest przykładem do życia w miłości dla wszystkich rodzin.

Ks. Michał




Plan wizyty duszpasterskiej

Wizyta duszpasterskaRozpoczynamy: w tygodniu o godz. 15.00, w soboty o godz. 10.00.

  • 04.01.2016 r. – Borki – ul. Szkolna, Jasna, Parkowa, Wesoła, Struga. Miejsce rozpoczęcia: 1. ul. Szkolna – od torów.
  • 05.01.2016 r. – Borki – ul. Boczna, Opolska, Kolejowa, Słowackiego. Miejsce rozpoczęcia: 1. od ul. Bocznej.
  • 07.01.2016 r. – Borki – ul. Nowa, Łąkowa, Obrońców Pokoju, św. Anny. Miejsce rozpoczęcia: 1. ul. Nowa od Opolskiej.
  • 08.01.2016 r. – Borki – ul. Polna, Lompy, św. Jana. Miejsce rozpoczęcia: 1. ul. Polna od Obr. Pokoju.
  • 09.01.2016 r. – Krzanowice – ul. Armii Ludowej. Miejsce rozpoczęcia: 1. od Kępy.
  • 11.01.2016 r. – Krzanowice – ul. Polna, Luboszycka, Górna, Słoneczna, Łąkowa, Morcinka, Miła, Kwiatowa, Moniuszki, Stara. Miejsce rozpoczęcia: 1. od ul. Polnej.
  • 12.01.2016 r. – Wróblin – ul. Sobieskiego (numery parzyste), Wiankowa, Osadnicza, Warsztatowa. Miejsce rozpoczęcia: 1. ul. Sobieskiego od Opola.
  • 13.01.2016 r. – Wróblin – ul. Sobieskiego (numery nieparzyste). Wróblińska, Grodzka. Miejsce rozpoczęcia: 1. ul. Sobieskiego od Opola.
  • 14.01.2016 r. – Wróblin – ul. Sołtysów. Miejsce rozpoczęcia: 1. ul. Sobieskiego.
  • 15.01.2016 r. – Wróblin – ul. Czarnowąska, Przyjazna, Domowa, Gminna. Miejsce rozpoczęcia: 1. ul. Czarnowąska od Krzanowic.
  • 16.01.2016 r. – Wróblin – ul. Gawędy, Śluza. Miejsce rozpoczęcia: 1. od Śluzy.
  • 17.01.2016 r. – Kolęda na życzenie – godz. 14.00



Chrzest ? dar i zadanie

October is the month the church dedicates to the rosary. The church synod the new evangelization begins Oct. 7, the feast of Our Lady of the Rosary. (CNS file photo/Mike Crupi, Catholic Courier) (Sept. 28, 2012) See OCTOBER-ROSARY Sept. 28, 2012.

Wielokrotnie słyszymy, że sakrament chrztu jest wielkim, nieocenionym darem, jaki z łaski Pana Boga otrzymaliśmy. Bo rzeczywiście. Chrzest staje się bramą, przez którą wchodzimy do kościoła, aby we wspólnocie osiągnąć zbawienie. Jubileuszowy rok Miłosierdzia i rocznica chrztu Polski bardzo mocno nam o tym przypominają i będą przypominać.

Rzadziej słyszymy jednak o drugim aspekcie chrztu świętego, jakim jest zadanie. Chrystus przyłączając nas do Swojego Kościoła uczynił nas swoimi uczniami i spadkobiercami zadania zleconego Apostołom w dniu Wniebowstąpienia: Idźcie na cały świat i nauczajcie wszystkie narody (Mt 28,19).Jest to wyraźny nakaz ewangelizacyjny, który staje się też zalążkiem naszej świętości. Bo skoro dążenie do świętości, to życie według Słowa Bożego, to jak inaczej to nazwać. Ewangelizację zwykliśmy kojarzyć z misjami na terenach pogańskich czy niewierzących i zrezygnowaliśmy z działań, które w naszej lokalnej społeczności tym się cechują. W rzeczywistości jednak nie możemy sobie pozwolić na bierne siedzenie i uznawanie za wkład w ewangelizację odmówienie Zdrowaśki za misjonarzy (choć oczywiście to też jest ważne). Całość naszych działań związanych z głoszeniem Chrystusa musi być zakorzeniona w wierze, z wiary wypływać i w wierze działać. Jednoczenie to wezwanie płynące od Jezusa wzywa nas do aktywnego uczestnictwa w ewangelizacji.

Jedną z możliwości działań ewangelizacyjnych jest niewątpliwie żywy różaniec, który całe rzesze ludzi odmawiają codziennie na większą chwałę Boga. Chciałbym Cię dziś zachęcić, droga siostro i bracie w Chrystusie do wstąpienia w szeregi Bractwa Różańcowego w naszej parafii.

Wiele Róż boryka się z brakiem członków. Ci, którzy odeszli z tego świata z imieniem Maryi na ustach pewnie cieszą się teraz radością nieba i wstawiają się za nami u Boga.

Niepełne Róże w naszej parafii to Róże imienia: bł. Marii Merkert, Wniebowzięcia NMP, MB Dobrej Rady, MB Pośredniczki Łask, MB Pocieszenia, św. Joanny Beretty Molla, św. Barbary, Ducha Świętego, Niepokalanego Poczęcia NMP, św. Elżbiety, św. Ojca Pio, św. Antoniego, MB Fatimskiej. Świadomie wymieniam tu te wezwania. Często bywa tak, że z jakimś świętym jesteśmy bardziej związani, jesteśmy jego gorliwymi czcicielami. Bywa tak, że jakieś wydarzenie z życia Maryi jest nam bliskie. Może chcemy modlić się za dzieci, wtedy warto wstąpić do Róży Ducha Świętego. Choć te wszystkie wezwania są jedynie symboliczne, to jednak są ważne w naszym życiu. Nie bój się! Radosnego dawcę miłuje Bóg!

Ks. Michał – wikary

Ps. Szczegółowa lista Róż różańcowych i brakujących członków znajduje się w zakrystii. Zapraszamy małżonków, rodziców, ale także młodych. Udział w Róży różańcowej to obowiązek odmówienia codziennie jednej tajemnicy, ale to także udział w owocach codziennej modlitwy bardzo wielu modlących się osób. Warto! Warto w Świętym Roku Miłosierdzia.




Wiele kalendarzy i jeden czas życia

kalendarzCo by było, gdyby czas naszego życia zależał od ilości posiadanych kalendarzy? Taka myśl pojawiła się w mojej głowie, gdy patrzę na kalendarze jakie w ostatnim czasie otrzymałem od różnych osób i instytucji. Chyba wszyscy to zauważamy, że ostatnie tygodnie kończącego się roku wiążą się z inwazją kalendarzy: nowy kalendarz liturgiczny, kalendarz misyjny, ścienny/wyrywany, dekanalny, z Gościa Niedzielnego, bankowy, szkolny, kulinarny, rolniczy, działkowy, biurowy, itd. Gdyby tak lata naszego życia zależały od ilości posiadanych kalendarzy. Rzeczywiście, kalendarzy jest wiele, wciąż się mnożą, a czas naszego życia jest jeden. Tak na dobrą sprawę każdemu z nas mógłby wystarczyć jeden zegarek/budzik, jakiś kalendarz, pokazujący niedziele i święta, Boże Narodzenie i Wielkanoc, dni wolne i dni pracy. Czas naszego życia nie zależy od ilości posiadanych kalendarzy, ale od tego, czym ten czas wypełnimy. Biblijny Kohelet ma swoją wizję czasu: Wszystko ma swój czas, i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem: Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania tego, co zasadzono, czas zabijania i czas leczenia, czas burzenia i czas budowania, czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsów, czas rzucania kamieni i czas ich zbierania, czas pieszczot cielesnych i czas wstrzymywania się od nich, czas szukania i czas tracenia, czas zachowania i czas wyrzucania, czas rozdzierania i czas zszywania, czas milczenia i czas mówienia, czas miłowania i czas nienawiści, czas wojny i czas pokoju. A to wszystko musi się zmieścić w jednym, jedynym kalendarzu naszego życia. Każdy ma swój kalendarz, swój bardzo własny, niepowtarzalny, nie do podrobienia, od urodzin do śmierci. Jest w nim zapisana nasza grzeszność i świętość, nasze upadki i nasze nawrócenia, dni ciężkie i te miłe, do których chętnie wracamy. Jakże bogate jest nasze życie. Czyż nie do bojowania podobny byt człowieka? – pyta Hiob. Może i tak. Ale smutna to wizja życia. Bóg, powołując nas do życia, nie woła nas na wojnę. Owszem, na wojnę z naszymi słabościami, z grzechem, z wadami. Stwórca powołał nas do istnienia, do życia, byśmy tego życia nie zmarnowali. Każda chwila zapisana w kalendarzu naszego życia ma swoje znaczenie. Wszystko jedno, czy jest to chwila przyjemna, czy trudna. W biurze, czy w ogródku, w kościele, czy przy szpitalnym łóżku, na polu, czy w warsztacie pracy. Tam gdzie jesteśmy, tam też jest On, Bóg – nasz Stwórca i Zbawiciel – nasz Ojciec. Codziennie modlimy się: I zbaw nas ode złego. Nikt z nas nie jest w stanie zrobić takiego kalendarza, w którym można by przewidzieć czarne dziury grzechu, ludzkiej podłości, podstępu. I całe szczęście. Więc dziękujmy Panu Bogu za te kalendarze, jakie w tych dniach do nas docierają; biurowe, rolnicze, dekanalne… Reszta zależy od nas.

[prob.]




Ministrant? i co dalej?

Ministranci z CzarnowąsOstatnia niedziela roku liturgicznego to Uroczystość Chrystusa Króla. Określenie ?Król? może się wydawać nam nieco staromodne. Na świecie istnieje tylko państw, które są monarchiami. I od razu kształtuje się pytanie: jakim królem jest Jezus? Królowie zazwyczaj są władcami zazdrosnymi, trzymającymi się tronu. Zupełnie inaczej, niż Chrystus. Tronem Jego jest krzyż, pokora ? szatą. Żaden z ziemskich monarchów nie jest w stanie dać swoim poddanym tyle, ile Król Chrystus swoim wiernym. Bo który król może dać życie wieczne? Ale aby sprostać temu zadaniu, Jezus potrzebuje wiary. Bezwarunkowej, pełnej zaangażowania, a przede wszystkim wiary kochającej.

Na koniec roku zwykliśmy robić podsumowania: z tego, co nam się udało, ze zrealizowanych planów i z tych niezrealizowanych. Może warto podsumować swoje życie religijne, swoją wiarę z ostatniego roku liturgicznego: czy zacieśniłem swoją więź z Bogiem? Jeden z moich profesorów na studiach zwykł mawiać, że kto nie idzie do przodu, ten się cofa. Czy przypadkiem nie cofnęliśmy się w relacji z Bogiem. A może rzeczywiście wykonałem mały krok ku zjednoczeni się z Królem królów? Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata jest też świętem patronalnym Liturgicznej Służby Ołtarza. Słowo ?ministrant? wywodzi się z łacińskiego ?ministrare? i znaczy dosłownie służyć, posługiwać, pomagać. Te określenia są jak najbardziej trafne, bo to właśnie ministranci są tymi, którzy służą Chrystusowi Królowi. To właśnie oni stoją najbliżej ołtarza, kapłana, aby swoim poświęceniem zjednywać sobie Królestwo Niebieskie. Ta posługa bywa niedoceniana. Zarówno przez wiernych, jak i samych ministrantów. A to przecież wielki zaszczyt służyć Królowi. Posługa ministranta czy lektora wiąże się też z wyrzeczeniami. Chyba jednym z największych jest pobudka rano i przyjście na służbę. Ministrant jest ministrantem zawsze, bez względu na to, czy jest przy ołtarzu, w szkole czy w jakimkolwiek innym miejscu. Dlatego też postawa ministranta powinna być nienaganna. I oczywiście ministrant, podobnie jak kapłan, potrzebuje modlitwy. O to, aby swoją posługę sprawował godnie, z poświęceniem, z pobożnością. W obrzędach przyjęcia kandydatów do grona ministrantów pojawia się sformułowanie, że bycie ministrantem to powołanie. Warto też zwrócić uwagę, że to właśnie ministranci najczęściej (choć nie zawsze) są tymi, którzy idą dalej za głosem Bożym i zostają kapłanami. Tym bardziej też jest im potrzebna nasza modlitwa.

Niech Chrystus Król zjednoczy nas wszystkich pod sztandarem Swojego zwycięstwa nad śmiercią i niech nas wspiera we wspólnym dążeniu do doskonałości.

Ks. Michał