Niedoceniony Sakrament

Kilka razy usłyszałem z ust różnych ludzi, najczęściej rodziców: Moje dziecko nie pójdzie do bierzmowania, bo nie ma czasu na przygotowanie. Jak będzie mu to potrzebne to przecież zawsze może przystąpić do bierzmowania później?. Szczerze mówiąc nie wiem, jak mogę zareagować na takie stwierdzenie. Ludzie, którzy uważają, że bierzmowanie teraz się nie przyda są w wielkim błędzie i chyba nie rozumieją istoty tego sakramentu. Fakt, że bierzmowanie nie daje jakichś widzialnych znaków zewnętrznych, jak na przykład Pierwsza Komunia, gdzie możemy później przystępować do Komunii, czy sakrament małżeństwa, który utwierdza małżonków w miłości, nie oznacza, że sakrament Ducha Świętego jest potrzebny tylko doraźnie, przy okazji ślubu czy bycia chrzestnym. Zresztą, niejednokrotnie u kandydatów do bierzmowania pojawia się (tylko) taka motywacja: bo chcę być chrzestnym albo wziąć ślub.

Najgłębszej istoty bierzmowania możemy dopatrywać się w
obrzędach tego sakramentu. W pewnym momencie szafarz pyta kandydatów: Jakich
łask oczekujecie od tego sakramentu? Kandydaci odpowiadają: Pragniemy, aby
Duch Święty, którego otrzymamy, umocnił nas do mężnego wyznawania wiary i do
postępowania według jej zasad.

Duch Święty, którego otrzymujemy w sakramencie bierzmowania
umacnia nas wszystkich, abyśmy wyzbyli się wstydu związanego z wyznawaniem
wiary, abyśmy z całego serca uczynili wiarę częścią naszego życia. To znaczy,
że będzie ona miała istotny wpływ na podejmowane przez nas decyzje, na nasze
zachowanie i sposób myślenia. Nie możemy sobie pozwolić, aby wiara stała się w
naszym życiu czymś zaściankowym, co ujawnia się tylko przy okazji naszego
uczestnictwa we Mszy świętej czy innych obrzędach religijnych.

Z tym wcześniejszym wiąże się jeszcze jeden aspekt istoty
bierzmowania. Jest nim świadectwo. W opisie pierwszego bierzmowania, czyli
wylania Ducha Świętego na Apostołów możemy zauważyć, że zanim otrzymali Ducha,
byli zamknięci w wieczerniku z obawy przed Żydami. Dopiero, kiedy Go otrzymali
wyszli z wieczernika i zaczęli mówić o Jezusie Zmartwychwstałym, świadczyć o
Nim. I świadczyli do końca swojego życia, oddając je na świadectwo Prawdzie,
którą jest Jezus.

Bierzmowanie
ma uczynić nas autentycznymi świadkami. W krótkim pouczeniu wypowiedzianym
przez biskupa w czasie obrzędu usłyszeliśmy: Bądźcie żywymi członkami tego
Kościoła i pod przewodem Ducha Świętego starajcie się służyć wszystkim wzorem
Chrystusa, który nie przyszedł, aby mu służono, lecz aby służyć.

 Zwracamy się do rodziców, opiekunów, dziadków,
do tych wszystkich, którzy mają wpływ na swoje dzieci. Starajcie się z miłością
wyjaśnić im istotę bierzmowania, aby nie traktowały tego jako obowiązek czy
konieczność, ale jako przywilej i radość. W najbliższy wtorek nasza wspólnota
parafialna powiększy się o grono 25 wybierzmowanych. Chociaż, być może inne
liczby mogą zrobić wrażenie. Gdyby wszystko poszło dobrze, a młodzi mieli
więcej chęci, do bierzmowania powinno pójść około 35 osób. To oznacza, że wielu
nie chciało dotrwać do tego sakramentu, rezygnując po drodze z łask Ducha
Świętego. Tym bardziej powinniśmy się modlić za młodzież o dar wiary i
umiłowania Kościoła. [wikary]




O przeżywaniu eucharystii w zmienności życia

Wciąż pozostajemy na
przełomie. Zima niby już się skończyła, ale wiosna jakby nie miała odwagi
rozgościć się na dobre. Kwiatki wciąż boją się rozkwitnąć do końca. Czyżby
przeczuwały jakiś powrót zimy? Wreszcie doczekaliśmy się zbawiennego deszczu:
rolnicy, wszyscy, spragniona wody ziemia. Nie zamierzamy znowu narzekać, ale
wszystko jakby trochę się rozregulowało; pory roku, zamiast ciepłego wiosennego
deszczu, jakieś tornada, zamiast pięknej wiosennej burzy, nawałnice? Powoli
uczymy się żyć w jakimś nowym świecie, gdzie wycie syren strażackich i goniąca
do pomocy karetka pogotowia ratunkowego, są czyś normalnym.

Niezmienna i niezwykle piękna pozostaje liturgia Kościoła. Przeżywamy czas wielkanocny. Wracamy do naszych Galilei, by tam doświadczać prozy codzienności, ale i bliskości żywego Pana Jezusa, zmartwychwstałego. On wciąż idzie z nami, towarzyszy nam na drogach naszego życia, jak uczniom idącym do Emaus. Gdyby prześledzić dzieje Kościoła, dzieje świata, to bywało różnie, często było nieporównanie gorzej niż dzisiaj. Już wiele razy wszystko było o wiele bardziej rozregulowane niż dzisiaj, choćby straszny czas wojny. Wciąż pozostaje ta niezmienna, piękna liturgia ze swoim następstwem zdarzeń i wciąż żywą w tym wszystkim Eucharystią: Głosimy śmierć Twoją, Panie, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie, i oczekujemy Twego przyjścia w chwale. Głębia i niezmienność tych słów, pośród czasami zaskakującej zmienności tego świata, jest imponująca i żywa. Ponieważ w tej całej zmienności, tragicznej lub przyjaznej, niezmienny i piękny, żywy i wciąż nowy jest Pan Jezus. Pan Jezus nie jest zapowiadaczem dobrej lub złej pogody, On nie jest od załatwiania deszczu albo słońca. Jego prognoza w pierwszym rzędzie dotyczy naszej duszy i tego, jak bardzo umiłował ją Bóg Ojciec, Ojciec Pana Jezusa i nasz. Dusza Chrystusowa jest duszą naszej duszy. Ciało Pana Jezusa, które możemy przyjmować w Eucharystii, czyni nas podobnymi do Pana Jezusa, krok po kroku. W tej zmienności życia Eucharystia jest niezmienna, tak jak On, który niezmiennie mówi do nas: Bierzcie i jedzcie, bierzcie i pijcie, to jest Ciało moje, to jest Krew moja… Życie Eucharystią czyli obecnym w niej Panem Jezusem pomoże nam się odnaleźć w każdej sytuacji życia, nawet najtrudniejszej. Z Eucharystii wypływa mądrość Boża, mądrość przeżywania życia. Przeżywanie Eucharystii uczy nas mądrego przeżywania życia. Każda Msza święta jest wydarzeniem, wśród wielu wydarzeń życia. Nasze życie, dzieje świata niech więc toczą się w rytmie Eucharystii, czyli w rytmie dziękczynienia i uwielbienia Pana Jezusa. Św. Paweł Apostoł uczy nas: W każdym położeniu dziękujcie? Dziękujmy Bogu Eucharystią. [prob.]




Modlitwa do miłosierdzia Bożego

O najmiłosierniejszy Jezu, Twoja dobroć jest nieskończona,
a skarby łask nieprzebrane. Ufam bezgranicznie Twojemu miłosierdziu, które jest
ponad wszystkie dzieła Twoje. Oddaję się Tobie całkowicie i bez zastrzeżeń,
ażeby w ten sposób móc żyć i dążyć do chrześcijańskiej doskonałości. Pragnę
szerzyć Twoje miłosierdzie poprzez spełnianie dzieł miłosierdzia, tak wobec
duszy, jak i ciała, zwłaszcza starając się o nawrócenie grzeszników, niosąc
pociechę potrzebującym pomocy, chorym i strapionym. Strzeż mnie więc, o Jezu,
jako własności swojej i chwały swojej. Jakkolwiek czasami drżę ze strachu,
uświadamiając sobie słabość moją, to jednocześnie mam bezgraniczną ufność w
Twoje miłosierdzie. Oby wszyscy ludzie poznali zawczasu nieskończoną głębię
Twego miłosierdzia, zaufali Mu i wysławiali Je na wieki. Amen.




Święto Miłosierdzia Bożego

Wśród różnych nabożeństw do Miłosierdzia Bożego, tych
publicznych i prywatnych, Niedziela Miłosierdzia Bożego zajmuje rangą najwyższe
miejsce. Ustanowił je św. Jan Paweł II w dniu kanonizacji siostry Faustyny ?
Apostołki Miłosierdzia Bożego. W tym dniu oddajemy cześć temu chyba
największemu z Bożych przymiotów ? Miłosierdziu. Bo to właśnie w nim upatrujemy
naszego zbawienia. Każdy z nas jest grzeszny. Każdy z nas zna też tę prawdę
wiary, która mówi, że Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobro
wynagradza, a za zło karze.
Miłosierdzie Boże nie podważa tej prawdy. Wręcz
przeciwnie ? pokazuje, że Bóg tak bardzo nas kocha, że jest w stanie wybaczyć
nam nasze przewinienia, nawet te największe, pod warunkiem, że sami będziemy
tego chcieli, że skruszymy serca przed Nim, że uznamy swój grzech i za Dawidem
w skrusze zawołamy: Zmiłuj się nade mną, Boże, w łaskawości swojej, w
ogromie swej litości zgładź nieprawość moją.

W czasach Starego Przymierza Bóg niejednokrotnie dawał dowody Miłosierdzia, ale Izraelici nie byli ludźmi skłonnymi do uznawania i chęci współpracy z Nim. Najwyższym dowodem Bożej łaskawości było przyjście na świat Jezusa i Jego zbawcze dzieło, które dokonało się przez mękę, krzyż i zmartwychwstanie. Dlatego też święto Miłosierdzia wypada zawsze na koniec oktawy świąt Wielkiej Nocy. Stanowi to kontynuację i podkreślenie wydarzeń paschalnych, dzięki którym uzyskaliśmy życie wieczne.

Ta wspaniała uroczystość ma jednak jeszcze jedną konotację. Nie chodzi tylko o podkreślenie przymiotu Boga (choć to przede wszystkim). W myśl słów Jezusa jak Ojciec uczynił wam, tak i wy, powinniśmy czuć się przynaglonym do pełnienia uczynków miłosierdzia. Katechizm Kościoła Katolickiego wskazuje, że są to dzieła miłości, przez które przychodzimy z pomocą naszemu bliźniemu w jego potrzebach. Dodaje do tego po siedem konkretnych zachowań względem duszy i ciała: grzesznych upominać, nieumiejętnych pouczać, wątpiącym dobrze radzić, strapionych pocieszać, krzywdy cierpliwie znosić, urazy chętnie darować, modlić się za żywych i umarłych, oraz głodnych nakarmić, spragnionych napoić, nagich przyodziać, podróżnych w dom przyjąć, więźniów pocieszać, chorych nawiedzać, umarłych pogrzebać. Stanowi to swego rodzaju kompendium miłosierdzia, którym każdy z nas powinien się kierować.

Niestety bardzo często zapominamy o tym, że też powinniśmy kierować się miłosierdziem, jednocześnie żądając, aby inni stosowali zasadę miłosierdzia wobec nas. Ile razy widzimy biedę drugiego człowieka, ale staramy się jej nie zauważać, żeby przypadkiem nie trzeba było wykazywać się wysiłkiem i śpieszyć z pomocą. Tym bardziej, że bardzo często potrzeby drugiego człowieka nie są jakieś wygórowane. Najczęściej dotyczy to sytuacji codziennych, prozaicznych, które wiele od nas nie wymagają. Miłość do innych powinna nas mobilizować. A jednak nie mobilizuje. I pojawia się pytanie: dlaczego nie chcemy być ludźmi pomocy? Dlaczego miłosierdzie kojarzy się nam jedynie z litością w negatywnym kontekście?

Zawsze, kiedy pojawia się dylemat: pomóc czy nie pomóc? wspomnijmy sobie słowa Jezusa: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, Mnieście uczynili. [wikary]




Modlitwa na Wielki Tydzień

Dłoni Boża, przebita gwoździem,

przemów za mną, wskrześ mnie z nicości,

aby oczy ślepe mogły dojrzeć

świat wyzwolony od zbrodni.

 Dłoni Boża z krwią zastygłą w ciszy,

otwórz drogę ku prawdzie Twojej,

aby człowiek głuchy usłyszał

psalm miłości i poznał bojaźń.

 Chwilo śmierci gorzka i święta,

weź za rękę zbłąkanego człowieka,

aby drogę zobaczył jedną 

świat trędowaty od grzechu. Amen




Jak przeżyć Wielki Tydzień?

Dla wielu z nas Święta Wielkanocne zaczynają się w czwartek wieczorem. Dla niektórych (niestety) Święta to Niedziela Zmartwychwstania. A tak naprawdę, aby dobrze przeżyć radość zmartwychwstania musimy zacząć przygotowywać się już znacznie wcześniej. Rozpoczynamy Niedzielą Palmową. Dzisiaj słuchamy opisu męki Pańskiej i błogosławimy palmy na pamiątkę witania Jezusa przez mieszkańców Jerozolimy. 

Trzy pierwsze dni Wielkiego Tygodnia nie wyróżniają się znacząco pod względem liturgii. W czasie czytań słuchamy o Jezusie w Betanii, namaszczeniu olejkiem i o układzie, jaki Judasz zawarł z arcykapłanami. Wielki Poniedziałek, Wtorek i Środę warto przeznaczyć na porządki. Ale nie domu (choć to też). Chodzi o uporządkowanie swojej duszy. Te dni są szczególnie poświęcone sakramentowi pojednania. Warto więc, jeżeli ktoś nie zrobił tego do tej pory, udać się wtedy do konfesjonału, by oczyścić serce. Nie zostawiajmy spowiedzi na ostatnią chwilę. Jak najwcześniej skorzystajmy z sakramentu pokuty. Kiedy spowiadamy się w czasie Triduum Paschalnego, nie mamy szans na głębokie przeżycie tych wyjątkowych liturgii. Stojąc w długich kolejkach, nie skupiamy się na celebracji, nie wchodzimy w ten szczególny czas. A naprawdę inaczej się przeżywa Święta, kiedy Chrystus Zmartwychwstały jest w nas, w czystości naszego serca. 

Zupełnie inaczej przeżywa się Poranek Wielkanocny, gdy poprzedziło go uczestnictwo w liturgii Triduum Paschalnego. To dla chrześcijanina najważniejsze dni w roku. W Wielki Czwartek świętujemy ustanowienie sakramentu Eucharystii i nierozerwalnego z nim sakramentu kapłaństwa. To dzień szczególnego dziękczynienia. Za Eucharystię, która dodaje nam siły w pielgrzymce do niebieskiej ojczyzny, która jest wypełnieniem słów Jezusa: Oto jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata. Dziękczynienia za kapłanów, którymi Bóg posługuje się do przychodzenia do człowieka. To także dzień modlitwy za nich, o świętość życia.

Wielki Piątek – dzień Męki i Śmierci Chrystusa. Niech w tym dniu będzie w naszym domu cisza pozwalająca przeżyć Misterium Męki i Śmierci Jezusa. O godzinie 15.00, godzinie śmierci Pana Jezusa, uklęknijmy z rodziną, by się wspólnie. Warto tego dnia wyłączyć radioodbiorniki, telewizory czy komputery. Obowiązuje post ścisły, a więc nie tylko jakościowy, ale i ilościowy. Jeśli jest to możliwe, weźmy udział w Drodze Krzyżowej i adoracji w ciemnicy. Wieczorem gromadzimy się na liturgii wielkopiątkowej – jest ona długa, ale bardzo bogata i piękna: Liturgia Słowa poprzedzona procesją i leżeniem krzyżem przez kapłanów przed obnażonym ołtarzem, uroczysta adoracja krzyża, komunia i procesjonalnie przeniesienie Najświętszego Sakramentu do Grobu Pańskiego.

Wielka Sobota jest dniem spoczynku Jezusa w grobie, dlatego warto przyjść na adorację do Bożego Grobu. Wieczorem, uczestnicząc w Liturgii Paschalnej na nowo odkrywamy w sobie godność dziecka Bożego, którą otrzymaliśmy w chrzcie. 

Całość radości chrześcijańskiej znajdujemy i odkrywamy w Niedzieli Zmartwychwstania. Poranna procesja rezurekcyjna jest pięknym wyrazem naszej wiary, a udział we Mszy świętej Wielkanocnej stanowi jakby przypieczętowanie naszej myśli o zmartwychwstaniu. Niech będzie to dzień poświęcony całkowicie Bogu, dlatego warto przyjść na nieszpory, aby zamknąć Triduum Paschalne w pełni radości zmartwychwstania. [wikary]




Modlitwa grzesznika


Ojcze, wiem, że złamałem Twoje Prawo i moje grzechy oddzielają mnie od Ciebie. Bardzo tego żałuję, pragnę odwrócić się od mojej grzesznej przeszłości i poddać moje życie Tobie. Proszę, przebacz mi i pomóż mi żyć w sposób, który będzie się Tobie podobał. Wierzę, że Twój Syn – Jezus Chrystus umarł za moje grzechy na krzyżu, powstał z martwych, żyje i słyszy moją modlitwę. Otwieram ci drzwi mojego serca i zapraszam Jezusa, aby stal się Panem mojego życia i panował w moim sercu od teraz na zawsze. Proszę ześlij swojego Ducha Świętego, aby pomagał mi być Tobie posłusznym i pełnić Twoją wolę do końca mojego życia. Modlę się w imieniu Jezusa. Amen. Amen.    




Modlitwa o dar radości

Boże, dawco Radości, spraw, abyśmy dostrzegali jak wiele
jest powodów do wdzięczności Tobie. Niech nasze serca zostaną uzdrowione z
wszelkiej obojętności i ślepoty wobec Twoich darów, których tak hojnie nam
udzielasz. Daj nam dostrzec Twoją miłość, którą nam ukazujesz poprzez 
codzienność. Spraw, abyśmy coraz częściej Tobie z serca dziękowali za
wszystko, co nas spotyka. Maryjo, Oblubienico Ducha Świętego ucz nas otwierać
się na Ducha Świętego i Jego dary, a następnie jak dzielić się nimi ze
wszystkimi, których spotykamy. Amen.    




Laetare czyli raduj się Jeruzalem

Wydaje się być rzeczą niezwykłą, że Kościół każe nam się
cieszyć w czasie Wielkiego Postu. Słowa antyfony na wejście z IV Niedzieli są
jednak jednoznaczne: Wesel się, Jeruzalem! A wszyscy, którzy ją miłujecie,
śpieszcie tu gromadnie. Cieszcie się i weselcie, którzyście się smucili,
radujcie się i nasyćcie się z piersi pociechy waszej. Uradowałem się, gdy mi
powiedziano : Pójdziemy do domu Pańskiego.
Nowe Jeruzalem. To właśnie my
stanowimy nową wspólnotę Ludu Bożego, który cieszy się z nadprzyrodzonych łask
płynących z chrztu świętego i Eucharystii, które tak bardzo mocno są złączone
ze Świętami Paschalnymi do których się przygotowujemy. Wezwanie do radości jest
niezwykłe, zważywszy na to, że znajdujemy się na półmetku Wielkiego Postu. I my
jako Kościół właśnie dziś odpowiadamy na to wołanie: liturgia jest bardziej
uroczysta, a kapłani sprawują Mszę w różowych szatach.

Różowy kolor tego dnia wskazuje na połączenie białego
koloru radości i fioletowego koloru pokuty. Ponadto w tradycji rzymskiej papież
święci złotą różę, która zostaje wręczona osobie zasłużonej dla Kościoła.

Tradycja niedzieli Laetare sięga do początków
chrześcijaństwa. Zanim bowiem ustalono 40-dniowy post, czas pokuty rozpoczynał
się od poniedziałku po IV niedzieli dzisiejszego Wielkiego Postu. Niedziela
Laetare była więc ostatnim dniem radości. Inna nazwa tej niedzieli to ?Niedziela
matczyna?. Dla chrześcijan to dzień upamiętnienia nie tylko macierzyństwa
ludzkiego, ale także macierzyństwo Kościoła oraz matczyną godność Najświętszej
Maryi Panny. Zwyczaj ten nawiązuje do fragmentu z czytania z Listu do Galatów: górne
Jeruzalem cieszy się wolnością i ono jest naszą matką
(Ga 4,26). Tradycyjnie
w tym dniu służba otrzymywała dzień wolny, by udać się do swojego kościoła
parafialnego, często z rodzinami. Ze względu na obciążenie pracą, był to jeden
z niewielu dni w roku, kiedy cała rodzina mogła spotkać się razem. Liturgię
Laetare zwyczajowo obchodziło się więc w kościele parafialnym, gdzie
przynoszono kwiaty jako wyraz wdzięczności za ?duchowe macierzyństwo? (później
był to też dzień wręczania kwiatów matkom). ?Niedziela Matczyna? jest nadal
obchodzona w krajach anglosaskich (szczególnie w Irlandii) jako dzień matki.

Cała
tradycja i historia niedzieli Laetare ma nas przynaglić nie tylko do radości
(ostatecznie każda niedziela jest dniem radości) ale przede wszystkim do
pochylenia się nad naszym chrześcijańskim życiem. Nie powinniśmy, jako
chrześcijanie ulegać zbytnio troskom światowym, bo one przemijają, ale przede
wszystkim patrzeć w przyszłość, a właściwie w niebo, które zostało dla nas
otwarte. To jest prawdziwy powód do radości. I właśnie o tym nam przypomina
niedziela Laetare. Nie chodzi tu o wesołkowatość, ale o autentyczną radość,
która nie zaprzecza trudnościom życia codziennego, ale z całą pewnością pozwala
na łatwiejsze przejście przez życie w przyjaźni z Bogiem. [wikary]




Taniec grzechu i łaski

aW Wielkim Poście, i nie tylko, zdecydowanie więcej mówimy o grzechu niż o łasce, niestety. Jeśli dzisiaj tak wielu ludzi źle się spowiada, to jest tak dlatego, bo nie udało im się do końca pojąc ani jednego, ani drugiego, ani tanizny grzechu, ani majętności łaski, ułaskawienia. O co konkretnie chodzi? Chodzi o proste doświadczenie człowieka, który może już kolejny raz wychodzi z konfesjonału, i w głowie mu się kręci, ze szczęścia. Bo w sercu czuje słodycz przebaczenia, cały majątek łaski Bożego miłosierdzia. Zawrót głowy podobny do tego, jaki przeżył marnotrawny syn, gdy ojciec włożył na jego palec królewski pierścień, kazał przygotować wystawną ucztę, a w miejsce podartej, cuchnącej sukni, przywdział na niego szlachetny, ozdobny płaszcz. Ten obraz spowiedzi świętej, to taka powtórka tego, co dokonało się w czasie chrztu świętego. Tam dziecko zostało przyobleczone w białą szatkę, symbolizującą ciepły płaszcz łaski Chrystusa, zaś tu, w każdym sakramencie pokuty miłosierny Bóg przyobleka swoje dziecko w płaszcz ułaskawienia, swojej ojcowskiej Miłości. To bardzo znamienne, ale na słynnym obrazie Rembrandta Powrót syna marnotrawnego widać, że to syn podtrzymuje wzruszonego ojca, nie odwrotnie. Powracający syn, wracający z tanizny grzechu, pozwala wreszcie ojcu być w pełni Ojcem. Dokładnie ta sama tajemnica dokonuje się w każdej szczerej spowiedzi świętej, owszem zostaje nam przywrócona godność dziecka Bożego, ale jeszcze bardziej pozwalamy Bogu cieszyć się w pełni Jego ojcostwem względem nas!!! Bóg nie jest takim ojcem, który dopiero przymuszony płaci alimenty na swoje dziecko, jest Ojcem, który chce kochać swoje dziecko miłością nieskończoną. W tym sensie grzech nie tylko oddala nas od Boga, ale uznany, jeszcze bardziej nas do Boga przybliża. Grzech, nawet taki najsłodszy, cudowny, szalony, jest tylko częścią majątku (może i nam ?należnego??), jednak dopiero łaska, ułaskawienie, jest pełnią dziedzictwa Bożego, jakie otrzymujemy w darze przebaczenia. Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy Bóg przygotował tym, którzy Go miłują. Jak wiele razy już doświadczyliśmy tego po dobrej spowiedzi świętej. Może to zabrzmi trochę paradoksalnie, ale tymi, którzy najlepiej rozumieli, czym jest grzech, byli ludzi święci. Bynajmniej nie dlatego, że byli moralnymi czyściochami, wręcz przeciwnie, dlatego bo w swoim życiu wiele razy doświadczyli bogactwa Bożego przebaczenia, czyli łaski.      

W takim sensie rzeczywiście możemy patrzeć na nasze życie jak na swoisty taniec grzechu i łaski. Może czasami jest to taniec spokojny, częściej żywiołowy, gdzie toczy się walka o prawdziwą miłość Boga, gdzie z żalu płyną łzy skruchy, którym towarzyszy autentyczne zmaganie się o wierność Panu Bogu. Tylko grzesznik to rozumie? Jeśli tego ktoś nie rozumie, to nic nie rozumie z piękna chrześcijaństwa. Rozumiał to św. Paweł, gdy pisał: Pan mi powiedział: ?Wystarczy ci mojej łaski?. Moc bowiem w słabości się doskonali?. Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. [?]Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny. Można powiedzieć, że dla wyznawcy Pana Jezusa istnieją dwie podstawowe prawdy: prawda grzechu i prawda łaski. Jednej i drugiej doświadczamy w codzienności naszego życia. Być może dopiero na końcu naszego życia przyjdzie nam uznać, że w życiu nie wydarzyło nam się nic piękniejszego od doświadczenia łaski, którą odkrywaliśmy w darze Bożego miłosierdzia. [proboszcz].