Jej wartość przewyższa perły

Ktoś powie, te tytułowe słowa na pewno odnoszą się do Maryi, matki Pana Jezusa, i naszej. Oczywiście, z całą pewnością Maryja była właśnie taką kobietą, jaką opisuje to dzisiejsze czytanie. Jednak słowa tego czytania to przepiękna charakterystyka geniuszu kobiety w ogóle. I nie trzeba go szukać na pierwszych stronach kolorowych gazet, czy zwiastunach popularnych filmów, albo poczytnych książek. One żyją wśród nas. To nasze mamy, może babcie, żony… nie trzeba ich szukać daleko. To one nadają kształt temu światu, dobry, piękny, ciepły, ludzki. Bez nich wszystko wyglądałoby inaczej. Środowisko człowieka kształtuje wiele czynników: klimat, polityka, ekonomia, ale decydujący wpływ mają mądrzy ludzie, a zwłaszcza kobiety. Słusznie autor Księgi Przysłów pisze: Uznajcie owoce jej rąk, niech w bramie sławią jej czyny. Jak wielkie, nieporównywalne z czymkolwiek są owoce nie tylko rąk kobiety, ale także jej serca, jej duszy. Stosunkowo niedawno świat żegnał wielką postać, królową Elżbietę II. Była uosobieniem wielkiej godności a zarazem kobiecej prostoty. O św. Teresie z Kalkuty nie mówi się inaczej jak o matce: Matka Teresa z Kalkuty. Nie miała własnych, rodzonych dzieci, ale miała ich mnóstwo, stworzyła tak wiele dzieł dla ubogich, jej kobiece serce i dusza, jej geniusz wymyka się wszelkim miarom. Kobieta – jej wartość przewyższa perły. Niech Bóg błogosławi każdej kobiecie, niech błogosławi mamom, niech Matka Najświętsza będzie dla nich wzorem i wsparciem. [prob.]




Niewiedza co do tych, którzy umierają

Dzisiaj św. Paweł Apostoł pisze: Nie chcemy, bracia, byście trwali w niewiedzy co do tych, którzy umierają. Te słowa dobrze trafiają w czas, który właśnie przeżywamy ofiarując modlitwy za zmarłych, nawiedzając ich groby. Zresztą, tamci już wszystko wiedzą, w odróżnieniu od nas, którzy jeszcze pozostajemy po tej stronie tajemnicy wieczności. Dzień zaduszny, każdy pogrzeb, to okazja do zastanawiania się nad tajemnicą wieczności. Nauka o rzeczach ostatecznych czyli o niebie, czyśćcu czy piekle nie jest jedną z wielu możliwych koncepcji na temat tego, co po śmierci. Każda religia, na swój sposób opisuje to co człowieka czeka po tym życiu. Prawie każda na swój sposób przekonuje, że na śmierci nic się nie kończy, ale zaczyna: nowe życie, nowy sposób istnienia. Pomijamy niektóre koncepcje filozoficzne, głoszące nihilizm i brak nadziei po śmierci. Św. Paweł pisze: abyście się nie smucili jak wszyscy ci, którzy nie mają nadziei. Naszą nadzieją jest Chrystus. Z Jego zmartwychwstania wypływa nasza nadzieja, że my też ze śmierci przejdziemy kiedyś do życia w Bogu: Jeśli bowiem wierzymy, że Jezus istotnie umarł i zmartwychwstał, to również tych, którzy umarli w Jezusie, Bóg wyprowadzi wraz z Nim. Nasza wiedza na temat wieczności wypływa z wiary w Pana Jezusa, który jest naszym zmartwychwstaniem i życiem. Ta wiedza karmi się nie tylko słowem Bożym, sakramentami, ale całym naszym życiem, które staramy się przeżywać z Jezusem, który jest naszą drogą do życia wiecznego z Bogiem.[prob.]




Największe przykazanie i najmniejsze

Przykazanie, o którym dzisiaj jest mowa w Ewangelii, zyskało miano największego. A wynikało to w prosty sposób z pytania, jakie uczony w Prawie postawił Panu Jezusowi: Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe? I tak pozostało aż do dzisiaj, i tak pewnie będzie do końca dziejów świata: Miłość Pana Boga, ponad wszystko i ze wszystkich sił, i miłość bliźniego, jak siebie samego. To przykazanie jest największe, bo jest także najpierwsze, stanowi punkt wyjścia dla wszystkich ludzkich wyborów i decyzji. Ono powinno stanowić kryterium wszelkich ludzkich działań. Jest też największe ponieważ jest uniwersalne, a więc ma takie samo znaczenie wszędzie tam, gdzie żyją ludzie. Bez względu na kolor skóry, wyznawaną religię czy jakiekolwiek inne różnice; to przykazanie jest bowiem wpisane w ludzkim sercu i sumieniu, ono stanowi podstawową cechę ludzkiej natury. Niewątpliwie o wielkości tego przykazania przesądza również to, że w pierwszym rzędzie dotyczy ono miłowania Pana Boga. Zwykliśmy powtarzać, że kiedy Bóg jest na pierwszym miejscu, to wtedy wszystko jest na swoim miejscu. Warto jeszcze zapytać, w jakim sensie to wielkie przykazanie jest najmniejsze? Na pewno nie z powodu swojej znikomości, czy banalności, ale z powodu tego, że każdy, nawet najmniejszy odruch miłości jest zaczątkiem (zaczynem) czegoś wielkiego i szlachetnego. Najpiękniej wyraził to sam Pan Jezus, gdy powiedział: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnie uczyniliście. [prob.]




Podchwycić na słowie

Faryzeusze wielokrotnie próbowali podchwycić Pana Jezusa w mowie. W ten sposób chcieli Go skompromitować, podważyć Jego autorytet, wykazać, że nie jest tym, za kogo się uważa. Zarzucili Mu nawet, że działa mocą Belzebuba. Gdy uzdrowił kogoś kto miał uschłą rękę, wytykali  Mu, że zrobił to w szabat. Sam fakt uzdrowienia nie miał dla nich znaczenia. Podobnie gdy uzdrowił człowieka niewidomego od urodzenia. Faryzeusze robią środowiskowe śledztwo, by poznać, jak się to stało. Jedynym problemem było, że Jezus uczynił to w szabat. Oni nie potrafią się cieszyć, że stał się wielki cud. Jedyne co przychodziło im do głowy, było to, że człowiek ten (Jezus) nie jest od Boga, bo nie zachowuje szabatu. Chrystus obnażał ich przewrotność i obłudę. Faryzeusze byli mistrzami manipulacji i podstępnej prowokacji. Chrystus zawsze ze spokojem reagował na te prowokacje i cierpliwie układał w ich głowach to, co nie było poukładane. Tak też uczynił w dzisiejszej Ewangelii, gdy pytano Go o sprawę podatku. W naszych czasach manipulacja prawdą osiąga swoje szczyty, gdy idzie o sprawy najważniejsze: dotyczące życia, rodziny, praw podstawowych. W ten proceder angażuje się nowoczesne środki przekazu, wszystko wydaje się być niezwykle przekonujące, a wielu bezkrytycznie łykapodstępną nowinę jako dobrą, prawdziwą. Pan Jezus żyje pośród nas i uczy nas prostoty myślenia, uczy nas tej podstawowej umiejętności nazywania dobrym tego, co dobre, i złym, co jest złe. [prob.]




Wszystko jest gotowe…

Te tytułowe słowa odnoszą się do uczty weselnej, która jest gotowa, przygotowana. Właśnie w taki sposób słudzy próbują przekonać tych, do których skierowane jest Boże zaproszenie: Wszystko jest gotowe. To bardzo ważne przesłanie stanowiące sam fundament naszej wiary. Idziemy na gotowe, wiara jest łaską, darmo daną. Pan Jezus wysłużył nam zbawienie, bez naszych zasług. Św. Paweł wyraźnie pisze: Bóg zaś okazuje nam swoją miłość właśnie przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami. Dzięki Niemu, przez wiarę, mamy dostęp właściwie do wszystkiego, co jest potrzebne do życia i zbawienia. Przyszliśmy na ten świat na gotowe; wszystko, co Bóg stworzył, stworzył dla nas – wszystko co nas otacza jest dla nas. Piękno świata: przyroda, niebo i ziemia, i morze. Także rodzina i nasi bliźni. Po prostu wszystko. W swoim ojcowskim zatroskaniu Pan Bóg pomyślał nawet o tym, co będzie nam potrzebne, gdy poczujemy się bezradni z powodu naszych grzechów i błędów. Posłał do nas swego Syna – Pana Jezusa. Zbawienie, które Pan Jezus nam wysłużył przez swoją śmierć i zmartwychwstanie, otwiera nam nieograniczony dostęp do wielkiej tajemnicy Bożej miłości, którą odnajdujemy w Jego Kościele i w sakramentach świętych. Tu wszystko jest gotowe, dla nas przygotowane. Otrzymując chrzest w Kościele przychodzimy na gotowe; tu wszystko jest dla nas. Czy zdajemy sobie z tego sprawę? Jak łatwo można to wszystko zaprzepaścić i całe to Boże bogactw zlekceważyć. [prob.]




O nic się już nie martwcie

Słowa św. Pawła są bardzo kojące, kiedy mówi: O nic się już nie martwcie. A nam cisną się do głowy myśli: łatwo mu mówić, gdy tymczasem życie codzienne prowokuje w nas tak wiele zmartwień. Czasami aż za wiele. U dziecka nawet najmniejsze błahostki urastają do rangi wielkich problemów. Dziecko płacze, bo nie potrafić zrobić zadania, bo czegoś nie dostało. Trzeba wiele mądrości i cierpliwości mamy, nauczyciela, by dziecko uspokoić, by spokojnie wytłumaczyć, że określona sprawa nie jest warta aż takiego zamartwiania się. Zwykle w takich sytuacjach odwołujemy się do rzeczowego wyjaśnienia, że wszystko można pokonać, rozwiązać, że każdy człowiek musi stawiać czoła różnym trudnościom. W życiu dorosłych jest może nieco inaczej, jesteśmy bardziej doświadczeni. Zapewne każdy ma swoje sposoby na radzenie sobie z pojawiającymi się trudnościami. Czasami po prostu je bagatelizujemy, choć nie jest to sposób najlepszy. Powiedzmy też, że nieraz sami mnożymy sobie zadania, które potem nas przerastają i wpędzają w depresję.

Słowa św. Pawła: O nic się już nie martwcie bynajmniej nie są zachętą do bagatelizowania życia. Człowiek zawsze szuka najlepszych rozwiązań, wybiera te najbardziej rozsądne. A Apostoł podpowiada nam dzisiaj jeszcze jedno rozwiązanie, którym jest zwrócenie się do Boga: W każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem. Być może należałoby  od tego zaczynać, od prośby o Boże światło, moc i mądrość. [prob.]




Duchowa niespójność

Dzisiaj w Ewangelii znowu usłyszymy o winnicy. Tydzień temu Pan Jezus przekonywał nas, że nawet godzina pracy w Jego winnicy się opłaca. Tłumaczyliśmy, że tą szczególnie opłacalną godziną jest Eucharystia, a przyjmowana Komunia Święta jest zapłatą naszego zbawienia, zawsze dalece zawyżoną. Komunia, która ma kształt monety, jest jak ów Boży denar. Robotnicy byli oburzeni, że gospodarz dał wszystkim po równo, i tym, którzy pracowali cały dzień, i tym, którzy pracowali tylko godzinę. Dzisiaj sam Pan Bóg może poczuć się oburzony. Bo ojciec wysyła do pracy w winnicy syna, który mówi, że idzie pracować, ale nie poszedł, a drugi, że nie pójdzie, ale jednak poszedł do pracy w winnicy. Jest to przypowieść o niespójności duchowej, jaka często ma miejsce również w naszym życiu. Tak wiele Bogu obiecujemy, a potem tego nie dotrzymujemy. Codziennie robimy dobre postanowienia dotyczące większej troski o życie Boże w sobie, ale na koniec dnia, często z wyczerpania pracą, nie mamy już siły uklęknąć. Już sama łaska chrztu świętego, a więc powołanie do wiary w Boga Ojca, a cóż dopiero kolejne sakramenty święte, kiedyś przyjęte, oznaczają naszą zgodę na pracę w winnicy Pańskiej, czyli w Kościele. Chrystus liczy na nas, chce z nami współpracować, nie chce naszego wiecznego zatracenia. Dzisiaj rozpoczynamy miesiąc różańcowy. Warto przyjąć Boże zaproszenie, za którym także stoi Maryja, do tej wielkiej i skutecznej modlitwy, której nasze czasy bardzo potrzebują. [prob.]




Szukajcie Pana, gdy się pozwala znaleźć

Kiedy czytamy słowa proroka Izajasza zadajemy sobie pytanie, czy w życiu są takie chwile, sytuacje, w których Bóg ukrywa się przed nami, i trudno Go znaleźć. Ktoś powie: owszem, takich chwil jest wiele, może nawet więcej, niż tych, w których człowiek odczuwa namacalną bliskość Pana Boga. Mówi się, że św. Teresa z Kalkuty kilkadziesiąt lat życia przeżyła właśnie w takim stanie. Po założeniu Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Miłości pisała: Ciemność jest taka ciemna – a ja jestem sama. – Niechciana, opuszczona. Samotność serca, które pragnie miłości, jest nie do zniesienia. Gdzie jest moja wiara? Nawet tam, głęboko, w samym wnętrzu, nie ma nic prócz pustki i ciemności. Zapamiętaliśmy Teresę jako zawsze uśmiechniętą, promieniującą świętością, pogodną. Nauczała siostry, umacniała je w wierze, a sama w głębi duszy odczuwała chłód, a nawet odrzucenie przez Boga, samotność. Powiemy: to zdarza się świętym, ale czy tylko im? Być może wielu z nas przeżywa takie stany ducha. Chyba częściej jest to poczucie własnej bezradności wobec wciąż nowych życiowych wyzwań: domowych, wychowawczych, także wobec siebie samych. Bóg jawi się tu nie tyle jako zbyt odległy, głuchy, ile jako ten, który sam w niczym pomóc nam nie może, więc walczymy sami. Ów stan ducha Matki Teresy był jednak przesiąknięty obecnością Pana Jezusa, którego zawsze kochała. Bóg zawsze jest blisko, zawsze pozwala się znaleźć, nawet w największej ciemności, w najtrudniejszym doświadczeniu. Wtedy jest najbliżej nas. [prob.]




Żyjemy i umieramy dla Pana

Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie. No właśnie, dla kogo właściwie żyjemy? Czy w ogóle jest to konieczne, że muszę żyć dla kogoś? Czy nie wystarczy żyć dla siebie, dla własnego dobrostanu życiowego, by po prostu cieszyć się życiem, brać garściami z tego, co nam życie daje. Takie zachowanie zwykle nazywamy egoizmem czy egotyzmem. Tymczasem istnienie jako takie zmusza nas do życia dla innych. My zresztą też nie jesteśmy w stanie istnieć bez naszych bliźnich, nawet jeśli są anonimowi. Rodzice poświęcają się dla swoich dzieci, już przez sam dar życia przekazany dzieciom, połączony z trudem wychowania, troski o rozwój, zdrowie, nieprzespane noce. Trudno wyobrazić sobie pracę lekarza, pielęgniarki, strażaka, ratownika górskiego, wyłącznie jako zawód, za który otrzymuje się pieniądze. Działania tych osób nazywamy służbą, powołaniem, bo kojarzymy je z poświęceniem dla innych, także za cenę utraty własnego życia. Żyjemy więc dla innych, nawet wykonując swoją codzienną pracę zawodową. Dzisiaj św. Paweł idzie jeszcze dalej, gdy mówi: jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana. I w życiu więc, i w śmierci należymy do Pana. Dopiero w świetle tych słów przed nami odsłania się najgłębsza motywacja wszystkich naszych działań. Życie i umieranie dla Pana Jezusa nadaje kierunek i sens całemu naszemu życiu. Zwłaszcza kiedy uświadamiamy sobie, że także On przyszedł na ten świat i umarł dla nas i dla naszego zbawienia. [prob.]




Pięć chlebów i dwie ryby

Dożynki to święto pomnożenia chleba. Z tego, co kilka miesięcy temu posialiśmy i posadziliśmy na polach i w ogrodach, dzisiaj przynosimy owoce, które składamy przed ołtarzem, aby Panu Bogu wyśpiewać Te Deum – Ciebie, Boże wielbimy. Cud pomnożenia chleba, który został opisany w Ewangelii przez św. Jana, mógł się dokonać dzięki mocy Pana Jezusa, ale również dzięki temu, że wśród tłumu był chłopiec, który w koszu miał pięć chlebów i dwie ryby: Jezus więc wziął te chleby i odmówiwszy dziękczynienie, rozdał siedzącym; podobnie uczynił z rybami, rozdając tyle, ile kto chciał. W obliczu problemu nakarmienia tak wielkiej rzeszy ludzi ów chłopiec oddaje na wspólny użytek tak niewiele aby Jezus mógł nakarmić tak wielu. Pokazuje to, że cud nigdy nie dokonuje się z niczego, ale jest wynikiem podziału tego, co miał ze sobą prosty chłopiec. Jezus nie prosi nas o to, czego nie mamy, ale pokazuje, że jeśli każdy ofiaruje to niewiele, czym dysponuje, może na nowo dokonać się cud. Pan Bóg potrafi pomnożyć nasze małe gesty miłości, dzięki czemu w naszym najbliższym środowisku i w świecie, mogą dokonywać się cuda. Wokół nas wciąż żyją ludzie biedni, potrzebujący, którym możemy pomóc. Nieustannie słyszymy apele o pomoc ludziom dotkniętym wojnami i kataklizmami. Nasza drobna pomoc może sprawić, że jakieś dziecko nie będzie cierpieć głodu. Zawsze w korowodzie dożynkowym są dzieci, dziewczynki i chłopcy, którzy w koszach niosą dary, jak chłopiec w tej Ewangelii. [prob.]