Witaj, Różańcu święty

Są osoby, są rodziny, w których modlitwa różańcowa odmawiana jest przez cały rok. W naszej parafii do codziennego odmawiania tej modlitwy zobowiązało się kilkaset! osób. To coś naprawdę niezwykłego. Czy nam się to naprawdę udaje? Widocznie tak, bo gdyby było inaczej, już dawno byśmy się pozabijali. Ludzie codziennie modlący się stanowią prawdziwy krwioobieg każdej religijnej wspólnoty. Modlitwa jest jak tlen, który ożywia poszczególne osoby, rodziny, wspólnoty, ludzkość całą. Tam, gdzie jej nie ma, dzieje się źle, ludzie się nienawidzą, są konflikty, jest niespokojnie. Nam wszystkim potrzeba tego tlenu, tej ożywiającej mocy, która dobrze wpływa na wszystko; na pracę i na odpoczynek, na relacje małżeńskie i rodzinne. Modlitwa robi dobrze i choremu, i zdrowemu, potrzebuje jej kobieta i mężczyzna, młody i stary. Dar Różańca Świętego otrzymał Kościół tak jak swego czasu Apostołowie otrzymali od samego Pana Jezusa dar Modlitwy Pańskiej, modlitwę Ojcze nasz. Duch Święty, ten Największy Znawca człowieka i całych dziejów, ten Wielki Profesjonalista od spraw Bożych, podpowiada ludziom to co najlepsze, co pozwala nam jeszcze bardziej zbliżyć się do Pana Boga w tych naszych czasach. To On mówi: odmawiajcie Różaniec. Przesuwajcie paciorki Różańca, dla waszego zbawienia i całego świata.

[prob.]

 




Niechaj bezbożny porzuci swą drogę

obraz-na-plotnieKiedy chrześcijanin tak naprawdę może się szczycić tym, że jest chrześcijaninem, uczniem Chrystusa? Odpowiedź jest bardzo prosta: Gdy dobrze wyspowiada się ze swoich grzechów. To swoje chrześcijaństwo manifestujemy na różne sposoby, czasami nawet posuwając się do niegodziwości i złośliwości. Ale to nie jest to. To jest, co najwyżej, zasłona dymna dla naszych ludzkich słabości, grzechów i innych kłamstw. Chrześcijaństwa nie zbudujemy z naszych słusznych racji ani z naszych mądrych postulatów. Bezbożność, która przybiera kolorowe pióra przyzwoitości, to ponure zachowanie faryzeuszy, starych i nowych, którzy walczą o literę Prawa, o zachowanie Starego, ale nie mają w sobie ani radości Ducha Świętego, ani nie znają smaku Bożego miłosierdzia. Groby pobielane – oto cała ich uroda. Kościół żyje z Eucharystii. Uroda Kościoła, to uroda Najświętszej Eucharystii. Brzydota bezbożności to brzydota człowieka stroniącego od Mszy świętej, od adoracji Pana Jezusa. Jak samo słowo wskazuje: bez-bożność, czyli coś co jest bez Boga. Jeśli więc dzisiaj usłyszymy wezwanie: Niechaj bezbożny porzuci swą drogę, to znaczy: niech w końcu zwróci swe serce ku Bogu, niech wreszcie swoje życie, puste od Boga, zapełni Bożą obecnością. Chrześcijańska pobożność to życie Ducha Świętego w człowieku całkowicie oddanym Bogu.

[prob.]




Podwyższenie krzyża

krzyzCzy można sobie wyobrazić chrześcijaństwo bez krzyża? Na pewno nie. Choć są dzisiaj środowiska chrześcijańskie, które robią wiele, by przynajmniej krzyż wziąć w nawias, by wywieźć go za miasto, wynieść z klasy szkolnej, z sali obrad, z sali szpitalnej. Chodzi o znak krzyża. Ale podobnie jest w życiu. Niechętnie godzimy się z różnymi postaciami krzyża, jakie przychodzą na nas w codzienności; choroby, przeciwności, ludzkie złośliwości, oszczerstwa, pomówienia, itd. Gdy składamy życzenia, najczęściej życzymy sobie zdrowia, i jeszcze raz zdrowia, szczęścia, pomyślności. Rzadko życzymy naszym bliźnim siły w przeciwnościach, wytrwałości w sytuacjach trudnych, nadziei gdy przyjdzie cierpienie, choroba. Tymczasem każdy ma swój krzyż, który zawsze jakoś pasuje do jego własnego życia. Pan Bóg nigdy nie wkłada na ludzi ciężarów, których by nie umieli unieść. Życie łatwe, lekkie i przyjemne to wielkie egzystencjalne złudzenie. Nie można zrozumieć własnego krzyża bez adoracji Pana Jezusa ukrzyżowanego. Nie można robić z chrześcijaństwa wielkiej zabawy. Nie można zatracić wyjątkowego, duchowego charakteru dnia, w którym umarł Chrystus. Zamiast pytać, na jakie jeszcze szaleństwa pozwoli nam episkopat, co pozwoli nam zjeść, trzeba się zastanawiać, jak mógłbym jeszcze lepiej uczcić Pana Jezusa ukrzyżowanego.

[prob.]




… jak siebie samego

Czasami nie umiemy zrozumieć dlaczego niektórzy ludzie tak łatwo ranią innych. Odpowiedź jest prosta: bo sami zostali poranieni. Wbrew pozorom ludzka miłość jest wielkim uzależnieniem. Jest uzależnieniem od siebie samego. Człowiek, który doświadczył wielkiej, pięknej miłości, ze strony własnej matki, ojca, bliskich, przyjaciół, łatwiej pokocha swoje własne życie (bo zostało pokochane), i pokocha innych. W największym przykazaniu miłości nieprzypadkowo miłość bliźniego tak ściśle została związana z miłością samego siebie: jak siebie samego. Jest tu ukryty jakiś nakaz, by ogarnąć miłością swoje własne życie, tak jak sam Bóg je ogarnia i kocha. Pan Bóg stworzył nas z miłości, kocha nas i nieustannie wspiera, takich, jacy jesteśmy. A jeśli Bóg mnie aż tak pokochał, to przecież nie mogę siebie nienawidzić. Tylko egoista, człowiek zamknięty w sobie, nie kocha siebie, i jest też zamknięty na swoich bliźnich, w tym także na swoich najbliższych; na małżonka, dzieci, nie żyje w zgodzie z sąsiadami. Ludzie, którzy chętnie toczą wojny z innymi, nieraz o byleco, pokazują, że są w stanie wewnętrznej wojny z sobą. Zawsze niezadowoleni z życia, nieustannie węszący wokół siebie zło, nieustannie krytykujący innych. Miłość siebie samego, pokochanie własnego życia, tak jak zostało ono pokochane przez Boga, to dla nas wielkie zadanie życiowe.

[prob.]

 




Rozumna służba Boża

fanatyzm_religijnySą ludzie, którzy uważają, że wiara w Boga sprzeciwia się ludzkiemu rozumowi, że nie da się pogodzić z rozumnym myśleniem. Twierdzą, że Bóg nie istnieje, bo to ludzie sami stworzyli sobie Boga na swój obraz. Ale równie groźne jest myślenie ludzi wierzących w Boga, którzy utrzymują, że wiara może obejść się bez rozumu. O ile pierwszy typ myślenia cechuje intelektualnych ateistów, o tyle drugi prowadzi do religijnych fanatyzmów. Skrajnym tego wyrazem jest zabijanie ludzi w imię Boga i różne inne ludzkie przekręty wykonywane niby w imię religijnej wiary. Wszystkie fanatyzmy i wszyscy religijni fanatycy są do siebie bardzo podobni; fanatyzm islamski niewiele różni się od fanatyzmu chrześcijańskiego, i innego. I tu i tam brakuje jednego: żywej wiary w żywego Boga, który jest Bogiem żywych a nie umarłych. I tu i tam brakuje tego, co dzisiaj List do Rzymian nazywa rozumną służbą Bożą. A ta rozumna służba Boża wyraża się w trosce o sumienie. Zabijanie ludzi, matek i niewinnych dzieci, z okrzykiem Allah akbar na ustach, to na pewno nie jest rzecz święta, Bogu przyjemna. To nie jest rozumna służba Boża, lecz diabelskie szaleństwo. Takie postępowanie po prostu Panu Bogu się nie podoba. Tylko jak to wytłumaczyć tym wszystkim katoislamskim talibom i dżihadystom, kiedy oni nie używają rozumu.

[prob.]




Papież – kołek na miejscu pewnym

Statua św. Pawła autorstwa Adamo Tadoliniego przed Bazyliką św. Piotra w RzymieTytułowe słowa pochodzące z Księgi Proroka Izajasza, to po prostu starotestamentowe brzmienie tego, co dzisiaj Pan Jezus powie do Piotra Apostoła: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego. Ów kołek na pewnym miejscu to coś trwałego, to trwały punkt odniesienia, a nawet oparcia. Św. Piotr – pierwszy papież Kościoła został nazwany skałą, na której po wsze czasy Chrystus chce budować tron chwały Boga Ojca, czyli swój Kościół. Pierwszeństwo Boga było punktem ciężkości całej myśli Benedykta XVI. Wiedzieliśmy, że we wszystkim co mówił, chodziło o Boga. Światowy diabeł, który ujawnia się w coraz to nowej postaci, nie mógł darować temu Papieżowi tej przejrzystej czytelności dotyczącej Pana Boga. Papież, każdy papież, to kołek na pewnym miejscu, na właściwym miejscu, gdy nieustraszenie głosi światu chwałę Boga. Peter Seewald, autor przeprowadzonych z Benedyktem XVI bestsellerowych wywiadów, powiedział o nim, że jest prawdopodobnie najbardziej znienawidzonym człowiekiem na świecie. A sam Benedykt XVI pytany, czy nie przeżywa w związku z tym lęku, odpowiedział: Boję się tylko u dentysty. Dziękujemy Bogu za tych wielkich papieży, za kapłanów nieustraszonych, dla których jest jasne, że we wszystkim chodzi o Boga.

[prob.]




Wielka jest twoja wiara

Jean-Germain Drouais, kobieta kananejska u stóp Chrystusa, 1784, Luwr, FrancjaJedynie Bóg zna rzeczywisty stan naszej wiary, jedynie On potrafi powiedzieć, czy jest to wiara słaba czy mocna, żywa czy może już obumarła. Pan Jezus mówi do poganki: Wielka jest twoja wiara. A była to wiara w moc Chrystusa. Owa poganka swą natarczywą prośbą przekonała Pana Jezusa, że tylko On może jej pomóc. Wiara tej kobiety wdarła się do samego serca Syna Bożego. Ludzka reakcja Chrystusa na prośbę poganki nie różniła się od reakcji innych Żydów, którzy w taki sam sposób traktowali pogan z okolic Tyru i Sydonu. Prawdziwa wiara albo jest wiarą w Boga albo nie jest wiarą. Pan Jezus tak wysoko ocenił wiarę owej kobiety, że jest wielka, ponieważ była to wiara w Boga prawdziwego. Ludzie dość łatwo przechwalają się swoją wiarą; że są wierzący, a nawet bardzo wierzący. Ale ocena naszej wiary należy do Boga. Prawdopodobnie ta ludzka ocena stanu własnej wiary nie zawsze jest zbieżna z Bożą oceną. Ludzie chętnie deklarują swoją wiarę, chwalą się tą wiarą, ale często jest ona bardzo pusta, ani pogłębiona ani żywa. Pozbawiona codziennej modlitwy, oderwana od sakramentów świętych i wspólnoty Kościoła.  To nie do nas należy ocena naszej osobistej wiary, zostawmy tę ocenę Panu Bogu. Na pewno wymaga to od nas wielkiej pokory. Warto często powtarzać te słowa jak modlitwę: Panie, wierzę, zaradź memu niedowiarstwu.

[prob.]




Prawdę mówię w Chrystusie

W zeszłą niedzielę św. Paweł przekonywał nas o mocy miłości Chrystusowej, i że nikt nie może nas od niej odłączyć. Dzisiaj Apostoł przekonuje nas, że mówi prawdę w Chrystusie. No właśnie, ludzie łatwo zarzekają się, że mówią prawdę, gotowi przysięgać na wszelkie świętości. Często kryje się za tym kłamstwo i przewrotny fałsz. Mówić prawdę w Chrystusie, to coś zupełnie innego. To nie tylko poleganie na własnym przeświadczeniu, ale na osobie Chrystusa. Pamiętamy słowa Dostojewskiego, który kiedyś powiedział, że wolałby pozostać z Chrystusem niż w prawdą. Chyba to samo ma na myśli św. Paweł, gdy przekonuje, że mówi prawdę w Chrystusie. Prawda, która nie jest prawdą w Chrystusie jest ułomna, a czasami nawet podejrzana. Jeśli Pan Jezus powiedział sam o sobie: Ja jestem Prawdą, to znaczy, że wszelkie głoszenie prawdy ma sens tylko wtedy, gdy jest odniesione do osoby Pana Jezusa Chrystusa. Prawda może zniszczyć, może być bezdusznym przekazaniem jakiejś informacji, która kogoś zabije (np. chorego). Mówić prawdę w Chrystusie, to uwzględniać najpierw Jego sposób widzenia, reagowania, oceniania rzeczywistości i osób. To nie jest takie proste, gdy zwykle w naszych reakcjach na ludzi i na otaczającą nas rzeczywistość wcale nie bierzemy pod uwagę osoby Pana Jezusa albo bierzemy Ją w nawias.

[prob.]




Moc Chrystusowej miłości

sw_pawelŚw. Paweł, swego czasu prześladowca Pana Jezusa i Jego wyznawców, dzisiaj przekonuje nas o mocy miłości Chrystusowej: Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Życiorys nawróconego Apostoła obfituje w zdarzenia, które aż trudno sobie wyobrazić. Co ten człowiek musiał przejść, przeżyć z powodu głoszenia Dobrej Nowiny o Panu Jezusie. Sam resztą o tym pisze w swoich Listach. Na końcu umiera śmiercią męczeńską, bo nic, nawet śmierć, nie mogła go odłączyć od miłości Chrystusowej. W naszym życiu doświadczamy różnych przeciwności, których istotą jest ból z powodu jakiejś rozłąki; rozłąki ze zdrowiem, przez odkrytą chorobę, z bliźnim, który się na nas obraził, z osobą, która okazuje nam jawną wrogość, i niszczy nasze dobre imię. W tych wszystkich sytuacjach trzeba zachować równowagę ducha patrząc na Pana Jezusa, bo nic nas nie może odłączyć od miłości Chrystusowej. Trzeba się oprzeć na Panu Jezusie jak na skale, bo tylko z Nim i w Nim możemy odnieść pełne zwycięstwo. Nie warto szukać oparcia gdzie indziej niż w miłości Chrystusa. Szukanie trwałego oparcia w czymkolwiek lub w kimkolwiek, poza Chrystusem, grozi życiowym bankructwem i rozpaczą. Nikt i nic nas nie może  odłączyć od miłości Chrystusowej, bo we wszystkim odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował.

[prob.]




Święta Anna otwarta na życie

sw_anna_leonardo_da_vinciW tych trzech odpustowych dniach nasze oczy znowu będą wpatrywać się w postać naszej ukochanej Patronki św. Anny, która za rączkę prowadzi swoją córkę Maryję. Św. Anna nie chowa swojej córeczki za sobą, za  plecami, ale prowadzi ją przed siebie, ku życiu, ku przyszłości, której jeszcze nie zna. Obydwie prowadzi wiara w Jedynego Boga, ona daje odwagę i pewność Annie, a poprzez nią również jej córce, Maryi. W tym geście św. Anny, prowadzącej Maryję, jest ukryta cała dynamika wiary i naszego zbawienia. Wiemy już, że owocem tej wiary będzie Syn Boży, Pan Jezus. Wnuk św. Anny i Syn Maryi, Bożej Matki czyli Jezus Chrystus, jest wielką tajemnicą wiary jednej i drugiej. Ten, który powiedział: Ja jestem drogą i prawdą, i życiem, był drogą i prawdą, i życiem, św. Anny i Matki Najświętszej. W tym geście św. Anny prowadzącej za rękę Maryję, jest zawarta ciągłość zbawienia. W tej ciągłości są nasi dziadkowie i rodzice, wszyscy nasi przodkowie. W tych dniach odpustowych będziemy się zastanawiać, czy udaje nam się naśladować św. Annę w tej ciągłości wiary i zbawienia. Czy udaje nam się pewnie prowadzić nasze dzieci ku Bogu albo je chowamy za plecami. Staramy się dbać o wiele zainteresowań dla naszych dzieci, ale czasami nie stawiamy na samym początku troski o ich wiarę i o zbawienie. Św. Anno, pomóż nam!

[prob.]