W sensie politycznym odpowiedź na to pytanie zdaje się być oczywista, zwłaszcza dzisiaj. To jasne, trzeba bardziej słuchać ludzi (kiedyś mówiło się: głos ludu). Była nawet Trybuna Ludu. Dzisiaj już wiemy, że nie był to ani głos ludu, ani tym bardziej, głos Boga. A jak wygląda to słuchanie ludzi dzisiaj? Wygląda tak: stawia się ankietowe pytanie, czy jesteś za, czy jesteś przeciw. Pół biedy gdy sprawa dotyczy tego, czy jesteś za wręczaniem paniom na Dzień Kobiet goździków, czy pończoch (osobiście jestem za bukietem kwiatów). Gorzej, jeśli sondaż dotyczy spraw moralnych, doniosłych, dotyczących życia, godności człowieka. Niestety, w wielu krajach właśnie w taki sposób już wprowadzono prawo do eutanazji, aborcji, do zawierania związków homoseksualnych, a nawet do adopcji dzieci przez tego typu pary. Bo po prostu większość ludzi, jak przekonywano, była za tym, by tego typu prawa wprowadzić. Jak się okazuje, na tej drodze, tj. na drodze wsłuchiwania się w głosy ludzi, można uprawomocnić nawet największe bezprawie i bestialstwo. Bardzo często takiemu badaniu ludzkich opinii towarzyszy manipulacja. Pokazuje to pewien fajny humor: Otóż do premiera przychodzi doradca: Panie premierze, mamy problem? – No co jest. Mamy sondaż, z którego wynika, że Polakom żyje się dobrze i są bardzo zadowoleni. – Super, to w czym problem? – Sondaż przeprowadzono w Wielkiej Brytanii? Prof. L. Kołakowski, filozof, napisał kiedyś: Nie chcę żyć w takim demokratycznym społeczeństwie, w którym 51% obywateli przegłosuje, by pozostałe 49% wyciąć w pień. To stwierdzenie filozofa dosadnie pokazuje, do czego prowadzi słuchanie bardziej ludzi. Rozumiemy więc zdecydowany odpór św. Piotra, który mówi dzisiaj, że trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi. Tu nie ma wyjątków. Taką drogą Kościół kroczy już przeszło dwa tysiące lat. Światu się to nie podoba i nigdy się nie spodoba. Świat ma swoje sposoby rozstrzygania o tym, co dobre, a co złe. Kościół nie potrzebuje ankiet, sondaży. Kościół wsłuchuje się w głos Boga, który każdy człowiek odczytuje w głosie swojego sumienia. Kościół wsłuchuje się w Boże słowo, które nigdy nie sprzeciwia się dobru człowieka, ale je powiększa. Człowiek jest drogą Kościoła. Słuchanie ludzi, to wielka pokusa. Zbyt wielu jej uległo, zbyt wiele strat z tego już wyniknęło. Zbyt wiele. Słabi prorocy, którzy łatwo ulegali tej pokusie, prędzej czy później stali się jej ofiarami, podeptani przez swoich zwolenników, i wyrzuceni daleko poza obóz. Lepiej słuchać Pana Boga, nawet za cenę męczeństwa, nawet za cenę odrzucenia przez ludzi, nawet za cenę utraty popularności. Wazeliniarzy zawsze mieć będziecie, trudniej o proroków. A oni słuchają Boga, nie ludzi. I o tym warto pamiętać. [prob.]