Swoi, czyli mieszkańcy Betlejem, Nazaretu i okolic, nie przyjęli do siebie Pana Jezusa. Matka Najświętsza pukała do wielu drzwi licząc na to, że Jej ktoś w końcu otworzy. Tak się jednak nie stało, musiała złożyć Dziecię w stajni, w żłóbku na sianie. Później sam Pan Jezus wypowie te niepozbawione goryczy słowa: Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony. Przeżyliśmy piękny czas Bożego Narodzenia, czas rodzinnych uczuć, łamania się opłatkiem, śpiewania kolęd, serdecznych odwiedzin. Czas poprzedzony wielorakimi, trochę wyczerpującymi przygotowaniami, sprawunkami, gromadzeniem prezentów pod choinkę. Dzisiaj, kiedy już weszliśmy w tryby nowego roku, pracy, szkoły, wyjazdów, możemy tak spokojnie pomyśleć, czy godnie przyjęliśmy Pana w te święta. Czy przyjęliśmy Go jak swoi? Nie jak tamci swoi, z Ewangelii, ale jak ci, którzy przez łaskę wiary otrzymaną na chrzcie świętym, z Boga się narodzili. Warto o tym pomyśleć, już tak na spokojnie. Czasami słyszymy: Święta, święta i po świętach. To taki skrót myślowy, który nie zawsze oddaje to, co tak naprawdę czujemy i przeżywamy. Właśnie teraz, kiedy znowu jesteśmy na pełnym rozruchu, w drodze do pracy albo z powrotem, możemy powiedzieć: Panie Jezu, jak dobrze mi z Tobą. Dobrze, że się narodziłeś i jesteś Bogiem z nami, ze mną, w domu, w samochodzie i w pracy. Kiedy jest mi ciężko i gdy czuję w sercu pokój i radość. Bardzo chcę, byś czuł się jak u siebie, w moim sercu i moim domu, w naszej wspólnocie rodzinnej. Gdy jestem pochłonięty pracą i gdy kładę się spać. [prob.]