Miłujcie waszych nieprzyjaciół
Może to zabrzmi trochę kontrowersyjnie, ale największy
nieprzyjaciel, wróg, siedzi we mnie samym. Przyzwyczailiśmy się do takiego
myślenia, że mój wróg, nieprzyjaciel, to ktoś poza mną: sąsiad, koleżanka,
szef?, ale tak nie jest. Bo cóż takiego
złego może mi zrobić moja sąsiadka, kolega, czy szef, jeśli w moim sercu czuję
wolność i gotowość do całkowitego wybaczenia. Mówi się, że poraniony sam rani.
Może stoi za tym jakiś prosty instynkt samozachowawczy, który na widok
kogokolwiek każe atakować, bo dostrzega w nim swojego wroga. Św. Jan Paweł II
pisał: Człowiek nie będzie zdolny przebaczyć, jeśli najpierw nie pozwoli, by
Bóg mu przebaczył, i nie uzna, że potrzebuje Jego miłosierdzia. Będziemy
gotowi odpuścić winy innym tylko wówczas, gdy uświadomimy sobie, jak wielka
wina została odpuszczona nam samym. Często, zamiast przebaczyć, otaczamy
się ludźmi, którzy tolerują nasze słabości. Złudne są to przyjaźnie. Kiedy Pan
Jezus mówi dzisiaj: Miłujcie waszych nieprzyjaciół, to wzywa nas, byśmy
najpierw pokochali samych siebie, swoje własne życie, jakie jest; swoje
powołanie, z całą jego zawartością, świętą i jednocześnie grzeszną. Ludziom
wszystkich czasów Jezus powtarza: ja cię nie potępiam, idź i nie grzesz
więcej. To jest podstawa naszej wolności w Chrystusie. Człowiek, który wie
jak bardzo został ukochany przez Boga, jak wiele mu wybaczono, niczego się nie
boi, nie ma nieprzyjaciół, bo ku wolności wyswobodził nas Chrystus. [prob.]