Mały chłopiec rysuje coś na kartce papieru. Robi to z wielkim przejęciem i skupieniem. Zaciekawiona mama chce zobaczyć, ale dziecko nie chce pokazać. Prosi więc ostrożnie: ? Jak nie chcesz pokazać, to przynajmniej powiedz, co zamierzasz namalować. A syn odpowiada: ? Pana Boga. ? Ależ przecież nikt nie wie, jak Pan Bóg wygląda ? mówi matka. ? Nikt Pana Boga nie widział. ? Jak namaluję, to zobaczą ? replikuje rezolutnie dziecko. To przejmujące opowiadanie również można odnieść do modlitwy. O modlitwie częściej i więcej mówimy niż się modlimy. Uczniowie Pana Jezusa widząc Go modlącego się, zdobyli się na odważną prośbę: Panie, naucz nas modlić się. Widok pogrążonego na modlitwie Mistrza obudził w nich pragnienie modlitwy. Nawiązując do opowiadania o chłopcu można by powiedzieć, że również Chrystus obrał podobną drogę: Jak mnie zobaczą rozmodlonego, to też zapragną się modlić. Gdy idzie o modlitwę stosujemy tysiące tłumaczeń, wykrętów; bo ciągle nie ma czasu, bo człowiek już zmęczony, bo już chyba nie potrafię się modlić, bo nieustanna gonitwa? A to jest wielka bzdura! W kościele na różańcu jest nas wstydliwie mało, bardzo mało. Jeśli więc nawiążemy do tytułowych słów, że zawsze powinniśmy się modlić i nie ustawać, to wcale nie znaczy, że cały czas mamy siedzieć w kościele, jednak wypada przynajmniej próbować dotrzymać kroku Kościołowi, który zaprasza do wspólnej modlitwy. Jak namaluję, to zobaczą? jak cię widzą, tak cię piszą. [prob.]